- To nie ja układam plan gier. Jestem typem osoby bardzo lubiącej rywalizację. Jeśli postawicie mnie na parkingu w Queens, to też będę się cieszyć, grając tam. Miejsce nie ma dla mnie znaczenia. To, co się dla mnie tylko liczy, to fakt, że jestem w 1/8 finału. Nie jestem pewna, gdzie ona jest - zaznaczyła Szarapowa, odcinając się Dunce. Rozstawiona z "piątką" Wozniacki przegrała w drugiej rundzie z Rosjanką Jekateriną Makarową. Spotkanie to odbyło się na jednym z mniejszych zewnętrznych obiektów, co wywołało niezadowolenie byłej liderki światowego rankingu. Dwukrotna finalistka US Open dodatkowo odniosła się do tego, że Rosjanka wszystkie dotychczasowe mecze rozgrywała na korcie centralnym. - Całkowicie rozumiem biznesowy aspekt sprawy, ale jeśli ktoś, kto wraca po zawieszeniu za doping, każdy pojedynek gra na korcie centralnym, to uważam to za wątpliwą praktykę. To nie jest dobry przykład - podsumowała Wozniacki. Szarapowa pod koniec kwietnia wróciła do zmagań po 15-miesięcznej dyskwalifikacji za stosowanie niedozwolonego meldonium. Organizatorzy Roland Garros nie przyznali jej "dzikiej karty", a ze startu w kwalifikacjach Wimbledonu sama zrezygnowała, tak jak i z występu w całej części sezonu na kortach trawiastych. Przedstawiciele US Open nie mieli oporów, by dać jej automatyczną przepustkę do głównej drabinki. Kibice w Nowym Jorku bez problemu wybaczyli dopingową wpadkę będącej ich ulubienicą Rosjance, która triumfowała w tym turnieju w 2006 roku. Podczas obu dotychczasowych meczów bieżącej edycji głośno ją dopingowali, a nawet nagrodzili owacją na stojąco. Wielu zawodników z dużym dystansem wypowiadało się o tym, że Szarapowa wraca do rywalizacji i jest witana jakby nigdy nic. Spora grupa tenisistów otwarcie mówiła, że w takich okolicznościach jest przeciwna przyznawaniu Rosjance "dzikich kart".