W połowie sierpnia w Cincinnati - również w 1/8 finału - Stephens musiała uznać wyższość Mertens, która wygrała wówczas w dwóch setach. "Pokonała mnie dwa tygodnie temu, więc wiedziałam, że teraz muszę tu wyjść na kort, walczyć i dać z siebie wszystko. To był dobry mecz w moim wykonaniu, więc chyba nie mogłabym chcieć więcej" - podsumowała rozstawiona z "trójką" reprezentantka gospodarzy. Jej niedzielne zwycięstwo ani przez chwilę nie było zagrożone. Potrzebowała godziny i 26 minut, by wyeliminować występującą z "15" w Nowym Jorku Belgijkę. 25-letnią tenisistkę, która ma w dorobku jeden tytuł wielkoszlemowy, czeka teraz ponowny pojedynek z rozstawioną z "19" Sevastovą. Łotyszka w 1/8 finału odprawiła Ukrainkę Jelinę Switolinę (7.) 6:3, 1:6, 6:0. "Myślę, że to będzie dobry mecz. Mam nadzieję, że wyjdę i będę realizować plan meczowy. Ćwierćfinał Wielkiego Szlema zawsze jest trudny. To wielka okazja dla nas obu" - zaznaczyła Amerykanka, która jest najwyżej notowaną singlistką pozostałą w stawce. Rok temu wygrała z Sevastovą 6:3, 3:6, 7:6 (7-4). Później zmierzyły się jeszcze dwukrotnie. Bilans jest korzystniejszy dla Stephens.