Azarenka, która po raz trzeci zaprezentuje się w decydującym meczu nowojorskiej imprezy, o pierwszy triumf w niej zagra w sobotę z rozstawioną z "czwórką" Japonką Naomi Osaką. W dwóch poprzednich takich występach - w latach 2012-13, uległa w trzech setach...Serenie Williams. Ósma na światowej liście Amerykanka, która teraz była rozstawiona numerem trzecim, od trzech lat czeka na upragniony 24. tytuł wielkoszlemowy w singlu. Od kiedy wróciła do gry po przerwie macierzyńskiej wiosną 2018 roku, to czterokrotnie dotarła do finału zawodów tej rangi (w tym dwukrotnie w Nowym Jorku), ale za każdym razem schodziła z kortu pokonana. Z powodu obaw związanych z pandemią koronawirusa z udziału w tegorocznej edycji zrezygnowało m.in. sześć tenisistek z czołowej "10" zestawienia WTA. Zwiększyło to szanse słynnej reprezentantki gospodarzy, a po każdym jej wygranym meczu przypominano, że zrobiła kolejny krok w kierunku powtórzenia osiągnięcia Court. W czwartek w wykonaniu kolejnego zawodniczce, która pod koniec września skończy 39 lat, przeszkodziła nie tylko znajdująca się ostatnio w bardzo dobrej formie 31-letnia Białorusinka, ale i jej własne ciało. Trzy jej wcześniejsze mecze także były trzysetowe i już w ćwierćfinale widać było po niej nawarstwiające się zmęczenie. Szlagierowy pojedynek z będącą 27. rakietą świata Azarenką nie zawiódł pod kątem emocji i zwrotów akcji. Zawodniczka z Mińska tuż przed rozpoczęciem US Open zwyciężyła w turnieju WTA rozgrywanym w tym roku także na obiektach Flushing Meadows (bez wychodzenia na kort w finale po walkowerze Osaki). Była to pierwsza wygrana przez nią impreza cyklu od ponad czterech lat. W obecnych zmaganiach wielkoszlemowych przeważnie szybko przechodziła kolejne rundy, o czym przekonała się w trzeciej rundzie Iga Świątek. Williams, jakby nie chcąc dać szansy na rozkręcenie się będącej ostatnio na fali przeciwniczce, w pierwszym secie zaczęła bardzo mocno. Co chwilę posyłała na stronę rywalki potężne serwisy i forhendy. W efekcie oddała w tej partii niżej notowanej z zawodniczek tylko jednego gema i po 34 minutach objęła prowadzenie w meczu. Miała już wówczas na koncie 13 uderzeń wygrywających przy zaledwie czterech u Azarenki, która dodatkowo zaliczyła cztery podwójne błędy. Potem jednak role się odwróciły. Rozpędzona dotychczas Amerykanka opadała stopniowo z sił, czego efektem była szybko rosnąca liczba pomyłek, które z kolei u siebie ograniczyła Białorusinka. Reprezentantka gospodarzy zmarnowała w drugim gemie okazję na przełamanie. Druga z zawodniczek popisała się zaś w drugiej odsłonie dwoma "breakami" i doprowadziła do remisu. Kolejne wymiany kosztowały Williams wiele wysiłku, a po każdym punkcie wydawała z siebie głośny krzyk. W drugim gemie, po jednej z dłuższych wymian, przystanęła, pochylając się i ciężko oddychając, a jednocześnie trzymając się za lewą kostkę. Poprosiła wtedy o przerwę medyczną, a po powrocie na kort początkowo zupełnie nie była w stanie przeciwstawić się Azarence, która objęła prowadzenie 3:0. Amerykanka nie rezygnowała z walki, ale uchroniło ją to jedynie przed kolejną stratą podania. Losów tej odsłony i niemal dwugodzinnego meczu już nie odwróciła. Białorusinka na koniec posłała dwa asy.