Zawody na kortach Flushing Meadows mogą być ukoronowaniem udanych występów "Biało-Czerwonych" w całym sezonie. Z dobrej strony pokazali się oni nie tylko w turniejach ATP, ale i w Wielkim Szlemie. Jako pierwsza błysnęła w najważniejszych imprezach Iga Świątek. 18-latka, która rozgrywa pierwszy w karierze w pełni dorosły sezon, dotarła do 1/8 finału Rolanda Garrosa, a kilka tygodni wcześniej w Lugano osiągnęła premierowy finał w cyklu WTA. Później, podczas Wimbledonu, przeszkodziły jej nerwy i z londyńską trawą pożegnała się już po inauguracyjnym meczu. Po przejściu na korty twarde warszawianka znów zwróciła na siebie uwagę, choć jej forma faluje. W drugiej rundzie w Toronto wyeliminowała Dunkę polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki. W 1/8 finału co prawda musiała uznać wyższość Naomi Osaki, ale postawiła się ówczesnej wiceliderce światowej listy. W Cincinnati ponownie przeszła kwalifikacje, ale tym razem zatrzymała się na drugiej fazie zmagań, notując sporo błędów w pojedynku z Estonką Anett Kontaveit. Nastolatka systematycznie pnie się w rankingu WTA. Obecnie zajmuje w nim 49. miejsce - najwyższe w karierze. W Nowym Jorku rywalizację zacznie od meczu z Serbką Ivaną Jorović, 93. aktualnie rakietą globu. Lipcowy Wimbledon przyniósł z kolei dobre wyniki Magdy Linette i Huberta Hurkacza, oboje dotarli do trzeciej rundy. Poznanianka wyrównała swoje najlepsze osiągniecie w Wielkim Szlemie i zakończyła czteroletnią serię porażek w pierwszej rundzie zmagań w Londynie. Wrocławianin z kolei po raz pierwszy w karierze dotarł do tego etapu w zawodach tej rangi. W tygodniach poprzedzających US Open nieco lepiej spisywał się Hurkacz, który w Montrealu zatrzymał się na 1/8 finału, pokonując po drodze po raz pierwszy w karierze należącego do światowej czołówki Greka Stefanosa Tsitsipasa. W pozostałych startach na "betonie" nie zdziałał jednak zbyt dużo - w Waszyngtonie odpadł w drugiej rundzie, a ze zmaganiami w Cincinnati pożegnał się po pierwszym meczu. Linette z kolei przegrała w pierwszej rundzie w San Jose, a w Toronto i Cincinnati nie przeszła eliminacji. Rok temu w Nowym Jorku przegrała pierwsze spotkanie, w którym jej rywalką była słynna Amerykanka Serena Williams. US Open jest jedyną odsłoną Wielkiego Szlema, w której jeszcze nigdy nie dotarła do trzeciej fazy zmagań. Wrocławianin z kolei w ubiegłorocznym debiucie odpadł w drugiej. W Nowym Jorku oboje zameldują się jednak w świetnych nastrojach, gdyż tydzień poprzedzający tę imprezę przyniósł im życiowe, być może przełomowe sukcesy. 27-letnia Linette musiała się przebijać przez kwalifikacje w nowojorskim Bronksie, ale w ciągu dziewięciu dni odprawiła łącznie osiem rywalek i po raz pierwszy triumfowała w "prawdziwym" turnieju WTA. W finale po 154 minutach rywalizacji wygrała z Włoszką Camilą Giorgi, wychodząc zarówno z kłopotów sportowych, jak i przełamując kryzys fizyczny. "Od dawna wierzyłam, że powinnam już wygrywać takie zawody, ale cały czas czegoś mi brakowało. Teraz udowodniłam sobie i mojemu zespołowi, że wykonujemy dobrą robotę. To zwycięstwo to nasza nagroda, która motywuje nas do dalszej pracy" - podkreśliła Polka, która po sukcesie w Bronksie przesunęła się na 53., najwyższe w karierze miejsce na liście światowej. W 1. rundzie US Open Linette trafiła na niżej notowaną Australijkę Astrę Sharmę. Miała szczęście, bo jej mecz wyznaczono na wtorek. Jej plan na dwa dni dzielące ją od tego występu jest prosty. "W niedzielę leżę i odpoczywam, w poniedziałek trenuję" - wspomniała. Linette, której często fortuna nie sprzyjała przy ustalaniu drabinki, w drugiej rundzie może się zmierzyć z broniącą tytułu liderką klasyfikacji tenisistów Japonką Naomi Osaką. Fortuna mniej sprzyjała Hurkaczowi, który w Nowym Jorku musi wyjść na kort już w poniedziałek, a jeszcze w sobotni wieczór w Winston-Salem walczył o zwycięstwo w turnieju ATP. 22-letni wrocławianin pokonał Francuza Benoit Paire'a 6:3, 3:6, 6:3 i został pierwszym od 37 lat Polakiem, który wygrał zawody tej rangi, nawiązując do sukcesów Wojciecha Fibaka. "Nie przyjechałem tu z myślą o zwycięstwie, ale nastawiałem się na ciężką pracę, by jak najlepiej przygotować się do US Open. To był wspaniały tydzień" - powiedział tuż po ostatniej piłce finału. Jego pierwszym rywalem na Flushing Meadows będzie Francuz Jeremy Chardy, w drugiej rundzie może czekać na niego utytułowany Szwajcar Stan Wawrinka. O awans do głównej drabinki w kwalifikacjach walczyli Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa i Kamil Majchrzak. Przebrnęła tylko pierwsza z wymienionych. Zajmująca 221. lokatę na światowej liście Fręch zadebiutuje w turnieju głównym nowojorskiej imprezy meczem z Niemką Laurą Siegemund. Majchrzak odpadł w ostatniej rundzie eliminacji, ale Polakowi dopisało szczęście. Z powodu kontuzji wycofali się Kevin Anderson i Milos Raonic. W związku z tym do turnieju głównego wskoczył Majchrzak, który w poniedziałek zagra na korcie numer cztery z Chilijczykiem Nicolasem Jarry. W grze podwójnej wystąpią Łukasz Kubot, Linette i Świątek, które mają utworzyć duet, oraz Alicja Rosolska. Ta ostatnia 12 miesięcy temu dotarła do finału w mikście, a lubinianin w deblu. Oboje w decydujących spotkaniach musieli uznać wyższość rywali. Kubot do US Open przystąpi w świetnym humorze. W piątek w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo triumfowali w Winston-Salem. Tytułu w singlu bronić będą Osaka i Novak Djoković. Japonka za sprawą tego sukcesu przebojem wdarła się do światowej czołówki. Od styczniowego triumfu w Australian Open jednak nie wygrała żadnej imprezy i nieraz szybko żegnała się z rywalizacją. Serb z kolei wówczas potwierdził powrót do najwyższej formy. W tym sezonie zwyciężył m.in. w Australian Open i Wimbledonie. W obsadzie zabraknie jego finałowego przeciwnika sprzed roku - Juana Martina del Potro. Argentyńczyk nie wrócił do zdrowia po operacji kolana, którą przeszedł pod koniec czerwca. Nieobecny będzie też Brytyjczyk Andy Murray, który ma za sobą przewlekłe kłopoty z biodrem, których efektem była przeprowadzona pod koniec stycznia operacja. Były lider listy ATP postanowił teraz skupić się na odbudowie pozycji w singlu. Szkot sam zrezygnował z tzw. dzikiej karty, którą proponowali mu organizatorzy US Open. Przyjęła ją za to Coco Gauff, która zrobiła furorę, dochodząc w lipcu do 1/8 finału Wimbledonu. 15-letnia Amerykanka zaliczyła wtedy debiut w Wielkim Szlemie, a w eliminacjach londyńskiej imprezy wystąpiła także dzięki "dzikiej karcie". Pula nagród tegorocznej edycji wynosi ponad 57 milionów dolarów. Sam występ w głównej drabince wyceniono na 58 tys. Zwycięzcy zmagań w singlu kobiet oraz mężczyzn otrzymają po 3,85 mln dol., a finaliści - po 1,9 mln. Decydujące pojedynki 6 i 7 września.