Rozstawiona z "32" Portorykanka w drodze do triumfu w igrzyskach w pierwszej połowie sierpnia wyeliminowała m.in. trzecią w rankingu WTA Hiszpankę Garbine Muguruzę i wiceliderkę tego notowania Niemkę polskiego pochodzenia Angelique Kerber. Zdobyła pierwszy w historii Portoryko złoty medal olimpijski. W sobotę, tuż przed rozpoczęciem US Open, zaznaczyła, że jest gotowa psychicznie na udział w tej imprezie. Jednocześnie jednak uczulała, że wciąż jest młodą zawodniczką i występ może nie pójść tak, jakby sobie tego wymarzyła. Lepsza od niespełna 23-letniej tenisistki okazała się 61. na światowej liście Zheng. Młodsza o rok Azjatka sprawiła niespodziankę również w turnieju olimpijskim, gdy w meczu otwarcia pokonała Agnieszkę Radwańską. Puig w trzech poprzednich startach w Nowym Jorku raz - w 2014 roku - dotarła do drugiej rundy, a w dwóch pozostałych przypadkach przegrała pierwsze spotkanie. W Wielkim Szlemie tylko raz - trzy lata temu w Wimbledonie - awansowała do 1/8 finału. Tymczasem triumfatorka tegorocznego Rolanda Garrosa Garbine Muguruza z dużym dystansem podchodzi do swoich szans na sukces w US Open. - Potrzeba cudu, bym dotarła w Nowym Jorku do finału - zastrzegła rozstawiona z "trójką" hiszpańska tenisistka po awansie do drugiej rundy. Muguruza niespodziewanie potrzebowała aż trzech setów i prawie dwóch godzin spędzonych na korcie, by pokonać w meczu otwarcia Belgijkę Elise Mertens (137. WTA) 2:6, 6:0, 6:3. Po przegraniu pierwszej partii wezwała do siebie trenera. Spotkanie toczyło się w dużym upale. Trzecia rakieta świata przyznała później, że zapomniała, iż do dyspozycji zawodników w trakcie przerw w spotkaniach są okłady z lodem. Dodała, że w pierwszej części meczu miała kłopoty z oddychaniem. To samo przytrafiło jej się kilka dni wcześniej podczas treningu, ale podczas poniedziałkowej rozgrzewki czuła się dobrze. Według niej warunki pogodowe przypominały Australian Open i nigdy wcześniej nie były tak trudne w Nowym Jorku. Niespełna 23-letnia Hiszpanka na początku czerwca odniosła największy sukces w karierze, triumfując w Paryżu po zwycięstwie nad Amerykanką Sereną Williams. Później jednak odpadła już w drugiej rundzie Wimbledonu, gdzie w poprzednim sezonie zagrała w finale. Nie ma też złudzeń, że ciężko będzie jej o dobry wynik na Flushing Meadows, gdzie jeszcze nigdy nie awansowała do trzeciej rundy. - Potrzeba cudu, bym dotarła do finału - skwitowała. Jak dodała, nie przepada za wielkimi neonami i gwarem charakterystycznym dla Nowego Jorku i tamtejszego turnieju wielkoszlemowego. - To jest dla mnie trudność. Przyjechałam tu tydzień wcześniej, by się lepiej do tego przygotować - zaznaczyła. W drugiej rundzie zmierzy się z Łotyszką Anastasiją Sevastovą.