Kiedy w wieku siedmiu lat pojawiła się w tenisowym centrum treningowym w Montrealu niewielu trenerów przewidywało, że może odnieść sukces. Była mała, szczupła, niezbyt szybka. Gdy wzięła rakietę do ręki też nie wyglądała na urodzoną tenisistkę. - Miała dosyć przeciętny forhend i serwis - wspomina Francisco Sanchez w rozmowie z dziennikiem "L’Equipe". Jak Justine Henin Ale ten belgijski szkoleniowiec dostrzegł też zalety u małej Leylah. Sam kiedyś był sparing-partnerem Justine Henin, siedmiokrotnej zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych. Belgijka również nie była wysoka, miała 167 cm wzrostu, ale techniką i sprytem przewyższała silniejsze i mocniejsze rywalki. Dla Fernandez Henin jest jedną z tenisowych idolek. Kanadyjka podobny styl, w którym technika, przewidywanie, myślenie przeważa nad siłą,. Nie może grać inaczej, bo jest jak była belgijska mistrzyni niewysoka (168 cm wzrostu) i szczupła. Mimo tych warunków potrafiła się przebić przez ostrą tenisową selekcję. W 2019 roku wygrała juniorski Roland Garros, jest 73. w rankingu WTA, ale już wiadomo, że dzięki awansowi do półfinału w tegorocznym będzie w Top 50. A przecież nie powiedziała ostatniego słowa. Miała być piłkarką Komu i czemu to zawdzięcza? Pierwsza odpowiedź nasuwa się sama, patrząc na to, co dzieje się na światowych kortach w ostatnich latach - kanadyjskiemu systemowi szkolenia. Od kilku lat w Montrealu działa jeden z najlepszych na świecie ośrodków treningowych. Pracują tam trenerzy z Francji, Belgii, USA. W ostatnich latach wychowali m.in. Biancę Andreescu, Vacka Pospisila, Feliksa Augera-Aliassime, Denisa Shapovalova. Andreescu dwa lata temu wygrała US Open. Aliassime tylko dwa lata starszy od Fernandez, awansował właśnie do półfinału US Open. Jak zwykle w tenisie bardzo dużo zależy też od rodziców. W przypadku Leylah Fernandez ogromny wpływ na jej tenisową karierę ma ojciec Jorge. To były piłkarz, emigrant z Ekwadoru. Leylah najpierw miała być piłkarką, ale tenis zdaniem taty zapewniał więcej możliwości i pieniędzy. Jorge najpierw sam trenował na korcie obie córki Biancę i Leyla, zagrywał im piłki i kazał uderzać. Na dłuższą metę niewiele by to dało. Ale na kortach w Montrealu obok zajęcia prowadził Sanchez. - Jorge spytał mnie o potencjał Leylah. Powiedziałem, że jest bardzo zaangażowana, leworęczna, ma niezłą rękę - opowiadał Sanchez. Wkrótce zaczęli współpracę. - To nie żart, ale naszym celem było, żeby zrobić z niej liderkę rankingu - dodał Sanchez. Do dziś współpracują we trojkę. Jorge Fernandez odpowiada za przygotowanie fizyczne. Jest bardzo wymagający, ale podobno nigdy nie przekracza granic. W czwartek Leylah Fernandez zagra o finał z Białorusinką Aryną Sabelenką. To będzie kolejny pojedynek dwóch zawodniczek o odmiennych stylach gry. Z jednej strony technika, taktyka i myślenie, a z drugiej dużo siły. Z jednej strony młodość z drugiej doświadczenie. Przed spotkaniem Kanadyjka znów stoi na straconej pozycji, ale na nowojorskich kortach już pokazała, że takie przewidywania nic nie są warte. Olgierd Kwiatkowski