- Jesteśmy smutni, widać, że brakuje nam rytmu meczowego - powiedział po spotkaniu 38-letni Polak. Kubot to nasz najbardziej utytułowany deblista, mający na koncie triumfy w Wimbledonie i Australian Open. Zdążył przyzwyczaić nas do zwycięstw, dlatego porażka już w pierwszej rundzie - pierwsza od Wimbledonu 2016 - bardzo go zabolała. - Jesteśmy smutni, ale niekoniecznie zaskoczeni. Ten sezon, ten turniej są tak dziwne i nieprzewidywalne, że każdy może wygrać z każdym. Deblową rywalizację w Western and Southern Open wygrali singliści. Widać, że nam brakuje rytmu, ale przeciwnicy wygrali dziś zupełnie zasłużenie - przyznał Polak. Przed meczem wydawało się, że niżej notowana para belgijska nie sprawi Kubotowi i Melo, którzy razem występują od 2017 roku, większych kłopotów. Tymczasem grający swobodnie rywale łatwo wygrali pierwszego seta 6:2. - Kluczowy był piąty gem, gdzie przy serwisie Marcelo prowadziliśmy 40:15 i nie udało nam się go zamknąć. Nastąpiło przełamanie, dobrze serwujący Belgowie utrzymali swoje podanie i poczuli się bardzo pewnie. Nie mieli nic do stracenia, sporo ryzykowali nawet przy drugim serwisie - wyjaśnił Kubot. Drugi set to nieco lepsza gra, ale wynik znów niekorzystny - 4:6. Polak i Brazylijczyk mieli dwie szanse na przełamanie, niestety zaprzepaszczone. - Były przebłyski i okazje, ale nie mieliśmy dziś "poweru' przy serwisie. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem zakończyliśmy mecz bez asa serwisowego. Ale żeby nie było wątpliwości - oni byli dziś od nas lepsi - skomentował doświadczony tenisista. Polak miał po US Open wrócić do Polski do rodziny, a w szczególności do narzeczonej Magdaleny Bieńkowskiej, która pod koniec września ma urodzić Kubotowi córkę. Ale rozczarowujące rezultaty w USA mogą sprawić, że ten plan ulegnie zmianie. - Muszę usiąść z Marcelo i teamem i ustalić dalsze działanie. Brakuje nam zgrania, więc zgłosiliśmy się do udziału w turnieju w austriackim Kitzbuehel poprzedzającym nasz start w Rzymie. Będzie okazja pograć, potrenować przed French Open - zakończył Kubot. Z Nowego Jorku dla PAP Tomasz Moczerniuk