Po świetnej passie trzech kolejnych zwycięstw bez straty seta w kwalifikacjach, w pierwszej rundzie turnieju głównego Majchrzakowi przyszło zmierzyć się z drugą rakietą Finlandii. Wygrane z ubiegłego tygodnia rozbudziły apetyty na to, aby Polak pokusił się o zwycięstwo i był na dobrej drodze do powtórzenia wyniku z 2019, kiedy dotarł aż do trzeciej rundy. "W kwalifikacjach grało mi się bardzo przyjemnie. W każdym meczu byłem lepszy i pokazałem, że jestem w dobrej dyspozycji. W spotkaniu z Emilem chciałem udowodnić, że należy mi się miejsce w gronie zawodników uczestniczących w turnieju głównym i że przyjechałem tu, aby wygrywać nie tylko w kwalifikacjach" - wyznał piotrkowianin. Poza drugim setem, który Polak przegrał 2:6, na korcie nie było widać, że obu graczy dzieli niemal 50 miejsc w rankingu ATP. W pierwszym lepszy o dosłownie kilka pojedynczych piłek okazał się Fin, a i połowa czwartej partii była bardzo zacięta. "Szkoda mi tego meczu, bo nie czułem się gorszy od rywala. W czwartym secie wynik może nie wygląda dobrze, ale był on efektem tego, że nie wykorzystałem szans, które sobie sam przygotowałem" - żalił się zajmujący 114. lokatę w rankingu ATP były zwycięzca US Open w deblu juniorów. Majchrzak we wspomnianym wcześniej czwartym secie nawiązywał głównie do trzeciego, szalenie wyrównanego gema, w którym Fin serwował aż 27 razy, a Polak miał cztery szanse na przełamanie. Zawodnik z Helsinek zdołał jednak rozstrzygnąć tę część spotkania na swoją korzyść. Wówczas kamery uchwyciły Majchrzaka mocno poirytowanego. "Krzyczałem na siebie, bo całkowicie szwankował mój backhand, który jest przecież moim najlepszym uderzeniem. Nie wiem, co się stało, że mimo usilnych prób z mojej strony, nie udało mi się skorygować moich błędów. Tworzyłem sobie dobre sytuacje, ale ich nie wykorzystywałem i to był główny powód mojej porażki" - powiedział 25-latek, który wykorzystał tylko jedną z jedenastu okazję na przełamanie. Mimo odpadnięcia na tak wczesnym etapie Majchrzak będzie dobrze wspominać turniej w Nowym Jorku. Wygrał trzy mecze, zgarnął 75 tys. dolarów i cieszył się, że nie musiał mieszkać w bańce. "To był zupełnie inny komfort życia i przygotowania się do turnieju. Cieszę się, że organizatorzy podjęli taką decyzję, tak istotną dla naszego zdrowia psychicznego. Mogliśmy na przykład wyjść i coś zjeść na mieście" - podsumował Polak, który nie chciał zdradzić jaka restauracja jest jego ulubioną, bo - jak sam powiedział - ma ich kilka i lubi kulinarnie pomieszać. Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz MoczerniukAnna Lewandowska zadała szyku na urodzinach Roberta Lewandowskiego. Odsłoniła tatuaż! - pomponik.pl