Iga Świątek w US Open dotarła najwyżej do drugiej rundy - to jej najlepszy wynik, zatem w meczu z Fioną ferro stanęła przed szansą życiowego dokonania już na tym etapie turnieju. Zwłaszcza, że rywalka była znacznie niżej notowana, na 74. pozycji w świecie. Wysoko, ale nie tak jak Polka, która jest ósmą rakietą świata. Urodzona w Belgii pół-francuska, pół-belgijska zawodniczka wyeliminowała w pierwszej rundzie Japonkę Nao Hibino w nawet bardziej imponujący i szybki sposób, w jaki Iga Świątek rozprawiła się z Amerykanką jamie Loeb. To mogło skłaniać do refleksji. Nakręcona, rozpierana energią Polka podskakiwała nawet przy powitaniu, a mecz zaczęła bardzo źle. Szybki przegrany pierwszy gem, po walce przełamanie w drugim - przegrywała 0-2. Po kolejnym kwadransie udało jej się jednak odrobić te straty. Prawdziwe kłopoty zaczęły się przy stanie 3-3 i 15-40 w małych punktach, kiedy Polka miała smecz na przełamanie rywalki i być może przejęcie kontroli w secie. Nie udało się, a Francuzka skontrowała i wygrała partię 5-3. Na dzień dobry Iga Świątek znalazła się w trudnej sytuacji. Statystyki nie pokazywały jakichś jej wielkich problemów na korcie w Nowym Jorku, ale moment wymknięcia się jej partii z rak był dość czytelny. US Open. Iga Świątek w trudnej sytuacji Iga Świątek mocno zgasła, grała coraz słabiej i robiła błędy. Wyrzucała łatwe piłki w aut. Następnie zaczynała grać ostrożnie, aby się nie mylić, co napędzało niepewność gry. Po przegraniu swego pierwszego podania w drugim secie Polka nie wytrzymała z emocji. Przykucnęła przy krześle, położyła na nim głowę i chwilę cicho płakała. Gdy wstała i otarła twarz, widać było czerwone od łez oczy i mocne zdenerwowanie. Dalej przegrywała piłkę za piłką i chwilę trwało nim ochłonęła. Wtedy mocnymi atakami doprowadziła do 1-2, a renesansem Polki był czwarty gem, rozegrany już sprawnie i pewnie.Wyglądało na to, że głowa Igi Świątek już inaczej pracuje i nie jest ona skoncentrowana na negatywnych myślach i emocjach. Zaczęła wreszcie grać jak czołowa tenisistka świata. Przy stanie 3-2 wyszła na pierwsze prowadzenie. Z mozołem szła do przodu, a ktoś z trybun krzyknął jej wtedy "Jest dobrze!". Teraz to jednak Francuzka Ferro opanowywała swoje problemy i łapała drugi oddech. Po ciężkiej walce wygrała gema na 3-4. Zagrożona break-pointem, starała się grać jak najkrótsze akcje i nie wdawać w długie wymiany z polską zawodniczką. To poskutkowało, wyszła obronną ręką z trudnej sytuacji i odrobiła straty. Przy stanie 5-5 wciąż jednak stroną nacierającą była rozbita niedawno psychicznie Iga Świątek. Francuzka grała jednak bardzo dobrze i odważnie nawet w trudnych momentach. Iga Świątek miała szansę na wygranie seta przy 6-5, a jednak Fiona Ferro się wybroniła. Skapitulowała w tie-breaku. Trzeci set był już ekspresowym zwycięstwem Polki, która w niczym nie przypominała już tej rozbitej psychicznie zawodniczki z początku spotkania. Wygrała w trzech setach i awansowała. Teraz zmierzy się z Estonką Anett Kontaveit.