Wtorkowy poranek na Flushing Meadows przywitał organizatorów i sportowców wrześniowym deszczem, który sprawił, że starty wszystkich meczów były opóźnione o około godzinę. Z Polaków jako pierwsza wystąpiła Kawa, która miała najtrudniejsze zadanie. 27-letnia Polka (125 ATP) mierzyła się bowiem z rozstawioną z nr 27 i plasującą się na 31. miejscu w rankingu ATP Tunezyjką Ons Jabeur. "W pierwszym secie zagrałam bardzo nerwowo. Nie wpłynęło na to opóźnienie spowodowane deszczem. Po prostu popełniłam zbyt dużo błędów - szczególnie przy moim serwisie - i w efekcie przegrałam gładko 2:6" - wyjaśnia Polka. Kolejny set miał już inny przebieg. Po oddanym pierwszym gemie Polka zaczęła grać bardzo walecznie i lepiej się poruszać na korcie, przez co błyskawicznie wyszła na prowadzenie 4:1. Doświadczona przeciwniczka odrobiła dwa gemy, ale Polka nie dała za wygraną i przy stanie 5:4 w dziesiątym gemie miała nawet piłkę setową. Po raz kolejny jednak zawiódł serwis i po trzech kolejnych przełamaniach trzeba było rozegrać tie-breaka. Tam walka była zacięta, ale ostatecznie Tunezyjka wykorzystała drugą piłkę meczową i wygrała 7:6 (8-6). "Szkoda niewykorzystanych szans. Czuję z tego powodu niedosyt, ale cieszę się, że postawiłam w drugim secie twarde warunki zawodniczce ze światowej czołówki. To pokazuje, że mogę nawiązać walkę z najlepszymi, co zamierzam udowodnić podczas Roland Garros" - zdradziła urodzona w Krynicy Kawa. Około godziny 19 czasu lokalnego swoje pierwsze spotkanie na tegorocznym US Open rozpoczął Majchrzak. Przeciwnikiem 24-letniego reprezentanta Polski (107 ATP) był jego amerykański rówieśnik Ernesto Escobedo (185 ATP). Początkowo Majchrzak miał grać z Hiszpanem Marcelem Granollersem (151 ATP), który z kolei zastąpił... Francuza Benoita Paire (23 ATP). Tego ostatniego z gry wyeliminował pozytywny test na koronowirusa z ubiegłej niedzieli. "Przyjechałem na korty rano gotowy do walki z Granollersem. Okazało się, że on odpuszcza singiel, bo chce się skoncentrować na deblu" - tłumaczy Majchrzak, który żałuje, że nie zagrał z Paire. "To mógł być fajny, atrakcyjny mecz. Szkoda, że akurat jemu się przytrafiło zakażenie i szkoda, że nie było dane mi się z nim zmierzyć" - podkreślił. Wydawało się, że naprędce zgłoszony rywal nie będzie w stanie nawiązać równej walki z Polakiem, ale w pierwszym, zaciętym secie to on - po 52 minutach i wygranym do trzech tie-breaku - był górą. Druga partia rozpoczęła się najgorzej jak mogła dla Majchrzaka, który przegrał pięć kolejnych gemów. "Trudno to wytłumaczyć. Taka sama seria zdarzyła mi się tydzień temu w Western & Southern Open. Wydaje się, że fizycznie po kontuzji nie ma śladu, ale muszę popracować nad mentalnością" - przyznał Polak, który drugiego seta przegrał 2:6. Trzeci set to znów wyrównana walka aż do ósmego gema, gdzie Majchrzak dał się przełamać do zera. Amerykanin nie wypuścił szansy z rąk i w kolejnym gemie wykorzystał pierwszą piłkę meczową. "Czuję niedosyt, bo po tym co pokazałem tutaj rok temu, gdzie odpadłem dopiero w trzeciej rundzie, apetyty były większe. Teraz wracam do Europy, gdzie zagram najpierw w challengerze, a potem w turnieju masters w Rzymie. Oczywiście to będzie granie na mączce, co ma mi pomóc w przygotowaniach do startu na French Open" - powiedział Polak.