"Liczyłem na więcej, ale się nie udało. Nie żałuję, że tu wystąpiłem" - skwitował porażkę i cały pobyt w USA najwyżej sklasyfikowany w rankingu ATP polski tenisista. Kiedy w poniedziałek Hurkacz bez problemów pokonał w pierwszej rundzie US Open Niemca Petera Gajowczyka (6:3, 6:4, 6:4) wydawało się, że i druga przeszkoda będzie stosunkowo łatwa do przejścia. Na drodze wrocławianina stanął bowiem 21-letni Hiszpan Alejandro Davidovich Fokina, który w 2017 wygrał co prawda juniorski Wimbledon, ale w Wielkim Szlemie nie udało mu się do tej pory jeszcze nigdy sforsować choćby jednej rundy. Tym razem pochodzący z Malagi tenisista to zadanie wykonał nawet z nawiązką, bo po pięciosetowym horrorze z Dennisem Novakiem i czterosetowym boju z Hurkaczem zameldował się już w 3. rundzie US Open. "Gratuluję przeciwnikowi, bo postawił twarde warunki i pokazał duże serce oraz umiejętności w defensywie. Świetnie się ruszał i dobrze grał przy siatce. Nie będzie bez szans w starciu z Brytyjczykiem Cameronem Norrie" - wróżył rywalowi 23-latek z Wrocławia. Starcie Hurkacza z Davidovichem Fokiną było nieco dziwne. W pierwszym, dosyć wyrównanym secie o porażce Polaka zadecydowało jedno przełamanie. W drugim Hurkacz rozstrzelał rywala serwisem (w sumie 17 asów) i zrobiło się 1:1. W kolejnych dwóch większą aktywność i wolę walki przejawiał Hiszpan i to on wygrał obie partie po 6:2. "Nie uważam, żebym grał inaczej w pierwszych dwóch setach niż w kolejnych. Miałem swoje szanse, szczególnie w trzecim secie, gdy było 2:2 i prowadziłem 30:0 przy jego serwisie. Również w siódmym gemie tego seta miałem piłkę na przełamanie, ale jej nie wykorzystałem i zamiast 3:4 zrobiło się 2:5" - tłumaczył Hurkacz. W czwartym secie przy stanie 0:3 Polak skorzystał z pomocy fizjoterapeuty. Twierdzi jednak, że nic mu nie dolegało, a był to efekt słabszej dyspozycji. "Nie wiem dlaczego, ale cały dzień mi dziś brakowało energii. To było widać na korcie, bo oddawałem Hiszpanowi inicjatywę. A kiedy tak się działo, on potrafił to wykorzystać. Powinienem być bardziej agresywny, ale tego już nie zmienię" - przyznał Hurkacz. Legitymujący się 33. miejscem w rankingu ATP tenisista nie powtórzy więc swojego najlepszego osiągnięcia wielkoszlemowego z 2019 z Wimbledonu, kiedy doszedł do trzeciej rundy. Apetyty były w Nowym Jorku spore, ale Hurkacz i tak jest zadowolony z pobytu w USA. "Lubię tu przyjeżdżać i rywalizować. W tym roku nie wyszło, ale będą lata następne. Teraz skupiam się na startach w Austrii i Rzymie, a potem French Open" - zakończył.Z Nowego Jorku dla PAP Tomasz Moczerniuk