Mecz rozpoczął się z perypetiami. Spotkanie miało mieć początek około 22 czasu lokalnego. Obaj zawodnicy przystąpili do gry trzy godziny później. Biorąc pod uwagę czas polski pojedynek zamiast w czwartek odbył się w piątek. Organizatorzy w ostatniej chwili dokonali również zmiany kortu. Marazm Hurkacza w pierwszym secie Nie wiadomo, czy właśnie to przeciągająca się inauguracja meczu miała wpływ na postawę Hurkacza w pierwszym secie. Wrocławianin tylko na początku grał na poziomie z pierwszej rundy, w której łatwo pokonał Oscara Otte. Później popadł w marazm, był zbyt pasywny. Najgorsze wydarzyło się w połowie seta. W szóstym gemie nie zdołał wykorzystać break pointa, a w kolejnym stracił serwis. Przegrywał 3:4. W tym krytycznym dla siebie momencie Polak nie zdołał się przebudzić. Co więcej, jeszcze raz musiał się bronić - skutecznie - przed przełamaniem przy wyniku 4:5. Chwilę potem Iwaszka dopełnił formalności. Wygrał 6:4, choć w końcówce miał problemy z zamknięciem seta. Wykorzystał czwartego setbola. Odrodzenie w końcówce drugiego seta Hurkacz zmienił swoją grę w drugim secie. Pewniej wygrywał gemy serwisowe, prezentował bardziej ofensywny styl. Przełom mógł nastąpić wtedy gdy było 4:3 i 40:15. Polak wywalczył break pointy dzięki temu, że wyraźnie przejął inicjatywę. Iwaszka w nieprawdopodobny sposób się jednak wybronił. W reakcji na punkt zdobyty przez rywala na 40:40 półfinalista ubiegłorocznego Wimbledonu zaklął pod nosem, wypuścił rakietę z rąk. Nie mógł uwierzyć, że nie zakończył tej akcji, w której miał wyraźną przewagę. Ale nie załamał się, choć przegrał tego gema. W kolejnym - przy serwisie Iwaszki - nie zmienił taktyki. Cały czas wywierał presję na przeciwniku, wciągał go w długie wymiany. Białorusin zaczął się mylić, popełnił błąd również przy pierwszym setbolu Hurkacza. Drugi set dla Polaka - 6:4. Trwał minutę dłużej niż pierwszy - 39 minut. Tie-break w trzecim secie i jedno przełamanie w czwartym dla Iwaszki Okazało się jednak, że Hurkacz nie ustabilizował gry. Trzecia partia była mieszkanką tego co pokazał w pierwszej i drugiej. Zaczął źle, trochę nerwowo i od razu stracił podanie. Po bardzo zaciętym szóstym gemie odrobił stratę. W końcówce (11 gem) znów było gorąco. Bronił się przed przełamaniem. Skutecznie. Doszło do tie-breaka, w którym od stanu 5:5 przegrał dwa ostatnie punkty. Iwaszka był cały czas bardziej żywotny na korcie. Z każdym zdobytym punktem pobudzał się, mobilizował, więcej biegał i zwyczajnie lepiej grał. Wygrany trzeci set meczu dodał mu jeszcze więcej energii. Czwarty zaczął od prowadzenia 3:0 z jednym przełamaniem serwisu Hurkacza. Białorusin został poddany wielkiemu sprawdzianowi w końcówce. Prowadził 5:3 i podawał. Hurkacz jako pierwszy zdobył dwa punkty. Potem miał okazję przełamać rywala. Nie wykorzystał żadnej z dwóch szans i niespodziewanie przegrał mecz z niżej notowanym rywalem. Wciąż najlepszym wynikiem najlepszego polskiego tenisisty w Wielkim Szlemie jest półfinał Wimbledonu z 2021 roku. Ale w turniejach tej rangi - jak na swój wysoki ranking - zawodzi. W tym sezonie jego najlepszym wynikiem był występ w czwartej rundzie Roland Garrosa. W Australian Open i US Open odpadł w drugiej rundzie, a w Wimbledonie w pierwszej. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju singla mężczyzn US Open Hubert Hurkacz (Polska, 8) - Ilja Iwaszka 4:6, 6:4, 6:7 (5), 3:6