Całe spotkanie 45. w rankingu WTA Vandeweghe ze 101. na światowej liście Mattek-Sands zakończyło się triumfem drugiej z zawodniczek 6:2, 6:1. Gdy w pierwszym secie wyżej notowana z Amerykanek przegrywała 0:5, to puściły jej nerwy. Najpierw, schodząc z kortu, rzuciła rakietą o krzesełko. Następnie trzykrotnie uderzyła nią o kort. Po chwili, zachęcona przez rozbawionych kibiców, wzniosła ręce w kierunku fanów i jeszcze raz z impetem uderzyła rakietą o podłoże. - Przegrywałam 0:5 i zdecydowanie nagromadziło się we mnie dużo nerwowości, frustracji, której musiałam dać ujście - tłumaczyła się 23-letnia zawodniczka. Sytuacja rozbawiła także Mattek-Sands. - Siedziałam przy linii bocznej. Już myślałam, że CoCo skończyła demolkę, ale po chwili ją kontynuowała. Pomyślałam wówczas: Pójdź na całość albo idź do domu - wspominała z uśmiechem. Vandeweghe przyznała, że podczas tego meczu była już myślami przy kolejnej rundzie, w której zmierzyć by się miała z utytułowaną rodaczką - liderką listy WTA Sereną Williams. - To bardzo źle, że podeszłam do tego w ten sposób - zaznaczyła skruszona.