W Kanadzie jest już gwiazdą. Gdy w marcu, jako najmłodsza tenisistka w historii w wieku 18 lat 274 dni wygrała turniej "Premier Mandatory" w Indian Wells, przez kilkanaście dni nie miała spokoju. Gratulacje składał jej premier Justin Trudeau, słynna przed laty rumuńska gimnastyczka Nadia Comaneci. Dostała setki pytań o wywiady. Z miejsca stała się celebrytką. Na meczu Toronto Raptors czy drużyny baseballowej Toronto Blue Jays kibice zgotowali jej owacje na stojąco. Kanada ma wielką gwiazdę tenisa i być może przyszłą zwyciężczynię turnieju Wielkiego Szlema. Niesamowity sezon Andreescu smykałkę do sportu miała od dziecka. Trudno było wybrać. Kiedy na kilka lat wróciła do Rumunii, rodzinnego kraju rodziców, próbowała sił w pływaniu, gimnastyce, łyżwiarstwie, w końcu trafiła na tenis. Po powrocie do Kanady została już tylko na korcie. Miała talent, umiejętności i świetne warunki do treningu. W 2014 roku wygrała, najbardziej prestiżowy turniej 14-latków "Les Petits As". Zawody odbywające się we Francji w przeszłości zwyciężały m.in. : Martina Hingis, Kim Clijsters. Rok później w wieku 15 lat była najlepsza w nieoficjalnych mistrzostwach świata do lat 18 Orange Bowl. Na dobre weszła do tenisowego cyklu. W 2016 roku zaczęła karierę zawodową. Eksplozja talentu nastąpiła w tym sezonie. Wygrane turnieje w: Newport, Indian Wells, Toronto, awans na 15. miejsce w rankingu WTA, finał US Open. W przyszłym tygodniu znajdzie się w pierwszej dziesiątce WTA. Jej samej trudno w to uwierzyć, co osiągnęła w tak szybkim tempie. A wygląda na to, że to dopiero początek wielkiej przygody. Kanadyjski system rodem z Francji Do tych sukcesów nie wystarczyłby czysty talent. Andreescu trafiła w tryby świetnie działającej federacji. Kanadyjczycy, a właściwie Francuzi pracujący dla Kanadyjczyków, stworzyli świetnie jak na razie działający system szkolenia. Architektem tej tenisowej rewolucji był francuski trener Louis Borfiga, były szkoleniowiec Narodowego Centrum Tenisowego w Paryżu. Podobne centrum założył również w Montrealu, ale oprócz tego działają silne ośrodki regionalne. W jednym z nich - w Toronto - trenuje Andreescu. Kanadyjczycy nie mają problemów z pieniędzmi, by stworzyć takie struktury. Sprowadzili dobrych trenerów, głównie francuskich. Andreescu Pierwsze pokolenie wyszkolonych pod ich ręką zawodników to: Milos Raonić (ur. 1990), Vasek Pospisil (1990), Eugenie Bouchard (1994), kolejne to Denis Shapovalov (1999), Felix Auger-Aliassime (2000), Andreescu (2000). Celem lokalnych działaczy jest doprowadzenie Kanadyjczyka do zwycięstwa w Wielkim Szlemie. 19-letnia Bianca jako pierwsza staje przed bezpośrednią szansą realizacji tego zadania. Pieniądze i system to jedno, ale ważny jest też czynnik kulturowy. Frederic Fontang, szkoleniowiec Feliksa Augera-Aliassime zauważył, że kanadyjscy zawodnicy mają silną życiową motywację do sukcesu z racji swych etnicznych korzeni. Są emigrantami, a Kanada przyjęła ich z otwartymi ramionami, stwarzając idealne warunki do rozwoju. Dzięki tenisowi chcą znaleźć swoje miejsce w nowym społeczeństwie. Przypomina to trochę sytuację z piłkarską reprezentacją Francji, zdobywającą mistrzostwo świata w 1998 roku, w której grali głównie synowie emigrantów. "Męski" styl grania W przypadku Andreescu, aby odnieść sukces, najważniejsze było wykorzystanie jej warunków fizycznych. Kiedy w 2018 roku młoda Kanadyjka, balansująca między drugą i trzecią setką rankingu najlepszych tenisistek, jej nowy trener Sylvain Bruneau, celowo wybrał start w turnieju niskiej rangi w Japonii. Tam grali również mężczyźni. - Chciałem, żeby przy okazji oglądała mecze tenisistów. Tam nie było na korcie ani Federera, ani Nadala, ale chciałem, żeby zainspirowała się grą, której nie spotyka się w kobiecym cyklu - opowiadał w "L'Equipe" kanadyjski szkoleniowiec. Bruneau w swej wypowiedzi broni się przed zarzutami o brak politycznej poprawności. Tłumaczył, że w jej przypadku łatwo mógł dokonać zmian w stylu gry na bardziej męski - zmienić jej serwis, nakłonić do wcześniejszego uderzania piłki. Bianca jest niesamowicie elastyczna, podatna na zmiany w technice i silna fizycznie. - Zauważyłem, że "ma rękę" i zdolności, żeby zrobić z nią coś innego - tłumaczył Bruneau. Dużo wcześniej trenerzy Kanadyjki w regionalnym centrum treningowym w Toronto zwrócili uwagę na ten potencjał. - Od początku naszym pomysłem było to, żeby grała jak chłopcy. Dążyliśmy do tego modelu gry. Ona była w stanie uderzać bardzo silnie. Kiedy dorastała mogła robić dużo więcej rzeczy z piłką przy tej samej sile gry. W wieku 11-12 lat rywalizowała jak równy z równym na nawierzchni ceglanej z Feliksem Augerem-Aliassime (jej rówieśnik, dziś 19. w ATP - przyp. ok). Zagrywała piłki niezwykle mocno - mówił Andre Labelle, jej były trener. Atutem tegorocznej finalistki US Open jest też repertuar zagrań. - Przed każdym zagraniem, Bianca ma trzy opcje uderzenia do wyboru, podczas gdy inne zawodniczki nie mają takich możliwości. To wielka przyjemność pracować z tak wielowymiarową zawodniczką - mówił Bruneau. Nie pójść w ślady Bouchard Żeby nie było tak różowo młoda Kanadyjka ma też problemy. Jest podatna na kontuzje. Po kontuzji stopy w juniorskim Australian Open w 2016 roku pauzowała przez wiele tygodni. Przez długi czas Andreescu miała też problemy z koncentracją i zdobywaniem kluczowych punktów w decydującym momencie meczu. Za radą mamy zaczęła medytować. W ten sposób opanowuje negatywne emocje. Agent zawodniczki Jonathan Dasnières de Veigy w tej chwili najbardziej obawia się umiejętności radzenia sobie z popularnością. Brak odporności na celebryckie zachowania zniszczył karierę Eugenie Bouchard, byłej tenisistki numer 5 w WTA. Uczula rodziców i samą zawodniczkę, że w tenisie liczy się ciężka praca na korcie, a nie wrzucanie zdjęć na profile społecznościowe. Na razie Andreescu słucha tych rad i gra w finale US Open. Olgierd Kwiatkowski