Amerykański Związek Tenisowy (USTA) na razie podjął decyzję jednorazową, a nie na lata, bo chce przetestować to rozwiązanie. Dzięki niemu tenisiści zyskaliby jeden dzień na odpoczynek po sobotnich meczach 1/2 finału, tak jak to ma miejsce w pozostałych trzech imprezach zaliczanych do Wielkiego Szlema. "Wierzymy, że decyzja o przełożeniu przyszłorocznego finału mężczyzn na poniedziałek nie jest ostateczna. Uważamy, że US Open powinien mieć taki sam plan gier jak pozostałe turnieje wielkoszlemowe, czyli półfinały powinny odbywać się w piątek, a finał w niedzielę. Pomysł ten nie znalazł poparcia wśród zawodników, dlatego wierzymy, że USTA podejmie z nimi rozmowy przed dokonaniem tych niekorzystnych zmian" - brzmi stanowisko zarządu ATP Tour opublikowanego na oficjalnej stronie internetowej. Gdy amerykański związek poinformował o swoich planach 14 grudnia, pomysł ten poparł triumfator ostatniej edycji Szkot Andy Murray, mistrz olimpijski tegorocznych igrzysk w Londynie. W podobnym tonie wypowiadała się Amerykanka Serena Williams, której podoba się pomysł niedzielnego finału w godzinach popołudniowych, zamiast sobotniego wieczoru. Organizatorzy US Open w 1984 roku wprowadzili tzw. "super soboty", podczas których rozgrywano półfinały mężczyzn i finał kobiet, ten ostatni w ramach nocnej sesji przy sztucznym oświetleniu na Arthur Ash Stadium. Przez to panowie mieli niecałą dobę na regenerację, a szczególnie "poszkodowany" był zwycięzca drugiego pojedynku, który często kończył się wieczorem. W niedzielę decydujący pojedynek rozpoczynał się o godz. 15.30. Jednak w ostatnich pięciu sezonach ani razu nie udało się zrealizować tego planu gier, w wyniku opóźnień spowodowanych przez deszcz. Nadgonienie zaległości utrudnia w Nowym Jorku brak zadaszenia nad którymkolwiek z głównych kortów, jak to jest w Londynie czy Melbourne.