Pironkowa, dla której był to pierwszy od ponad trzech lat występ, była jedną z największych rewelacji tej edycji nowojorskiej imprezy. W drodze do pierwszego w karierze ćwierćfinału na obiektach Flushing Meadows wyeliminowała m.in. rozstawioną z "10" zwyciężczynię dwóch turniejów wielkoszlemowych Hiszpankę Garbine Muguruzę oraz Chorwatką Donną Vekic (18.). W pojedynku tenisistek-mam lepsza okazała się już jednak występująca teraz z "trójką", a ósma w rankingu WTA Williams. Niesklasyfikowana na światowej liście Bułgarka we wcześniejszych meczach zaimponowała regularnością i spokojem. Tak samo zaprezentowała się w pierwszej partii w środę. Popisała się dwoma efektownymi lobami, rozprowadzała faworytkę po korcie i czekała na jej błędy. Amerykanka straciła podanie przy stanie 2:2. Kolejne dwie okazje na "break pointa", a jednocześnie piłki setowe, Pironkowa miała w dziewiątym gemie, ale tym razem jej się to nie udało. Zaraz potem jednak dopełniła dzieła. Druga odsłona zaczęła się od straty podania przez reprezentantkę gospodarzy, ale od razu odrobiła stratę, a w decydującej końcówce była stroną dominującą. Przełamanie na wagę zwycięstwa w tej partii zaliczyła w ósmym gemie. Zdobywanie kolejnych punktów nie przychodziło łatwo. Na twarzy byłej liderki światowej listy po dłuższych wymianach (w ósmym gemie jedna z nich składała się z 24 uderzeń) widać było rosnące zmęczenie, a po wygranych akcjach z jej ust wydobywał się nieraz głośny krzyk. Doprowadzenie do remisu w meczu dodało energii Williams, która pod koniec września skończy 39 lat. Wyczerpanie z kolei coraz bardziej dawało się we znaki mniej ekspresyjnej Pironkowej. Zawodniczka, która w niedzielę będzie świętować 33. urodziny, podkreślała już wcześniej w Nowym Jorku, że jej ciało po tak długiej przerwie nie jest przyzwyczajone do grania kilku spotkań w krótkim okresie czasu. W efekcie coraz częściej się myliła, ułatwiając zadanie przeciwniczce, która w trzecim secie zanotowała dwa przełamania. Był to piąty pojedynek tych tenisistek - wszystkie rozstrzygnęła na swoją korzyść Amerykanka. Po raz 17. w karierze dotarła ona do ćwierćfinału US Open, w tym 12. z rzędu (licząc edycje z jej udziałem). Po raz 12. w karierze zaś i 11. z rzędu znalazła się w czołowej "czwórce". Poprzednio zabrakło jej na tym etapie w 2007 roku. Do tej fazy zmagań w Wielkim Szlemie awansowała z kolei po raz 39. Na kortach twardych Flushing Meadows triumfowała sześciokrotnie (1999, 2002, 2008, 2012-14). Williams wciąż śrubuje rekord liczby wygranych meczów w tej imprezie - w środę dołożyła 106. do swojego dorobku. O kolejne powalczy z rozstawioną z "16" Belgijką Elise Mertens lub Białorusinką Wiktorią Azarenką. Od trzech lat czeka ona na upragniony 24. triumf wielkoszlemowy w singlu. Od kiedy wróciła do gry po przerwie macierzyńskiej wiosną 2018 roku, to czterokrotnie dotarła do finału zawodów tej rangi (w tym dwukrotnie w Nowym Jorku), ale za każdym razem schodziła z kortu pokonana. W tym roku o sukces w US Open powinno być jej - przynajmniej teoretycznie - o tyle łatwiej, że z powodu obaw dotyczących pandemii koronawirusa z udziału w turnieju zrezygnowało aż sześć z 10 czołowych tenisistek. Niektóre media sugerują, że to ostatnia próba wyrównania osiągnięcia Court przez słynną Amerykankę. Poprzednim profesjonalnym startem Pironkowej był Wimbledon 2017. Potem zmagała się z kłopotami zdrowotnymi oraz urodziła dziecko. Jest półfinalistką Wimbledonu sprzed 10 lat. W Nowym Jorku dotychczas jej najlepszym wynikiem była 1/8 finału z 2012 roku.