W biało-czerwonych barwach zobaczymy pochodzące z Krakowa siostry Radwańskie, które wystąpią w singlu, oraz Klaudię Jans-Ignacik i Alicję Rosolską. W sobotę (początek o 12) zaplanowano dwie gry pojedyncze, a w niedzielę (początek również o 12) kolejne dwa single i debla. Interia: Czy byłaś zaskoczona nominacją na mecz Pucharu Federacji z Rosją? Urszula Radwańska: - W grudniu ubiegłego roku kapitan reprezentacji Polski Tomasz Wiktorowski powiedział mi i trzem innym zawodniczkom, które są w rankingu obok mnie, że która z nas zagra dobrze w Australii, to może spodziewać się nominacji. Ja zagrałam w styczniu najlepiej, byłam w ćwierćfinale w Auckland, później przeszłam eliminacje Australian Open w Melbourne (porażka w I rundzie turnieju głównego - przyp. red.), więc po tych wynikach spodziewałam się tej nominacji i tak się stało. Z kim wolałabyś zagrać w singlu - Anastazją Pawliuczenkową czy Swietłaną Kuzniecową, bo przecież już wiadomo, że zmierzysz się też z Marią Szarapową? - Dla mnie nie ma znaczenia z kim będę grała. Rosjanki są bardzo silną drużyną i która dziewczyna by nie wyszła, to gra bardzo dobrze. Ja będę się skupiała na sobie, będę chciała zagrać jak najlepiej, będę chciała pokazać się z dobrej strony przed swoją publicznością i zdobyć ten punkt dla Polski. Losowanie poszczególnych gier singlowych odbędzie się w piątek, a czy dla Ciebie jest ważne, kto rozpocznie mecz w sobotę - Ty czy Agnieszka? - Nie. Tak jak powiedziałam wcześniej, po prostu będę chciała wyjść na kort, wygrać mecz i dać z siebie wszystko. Liczę też na to, że publiczność mi pomoże, razem z Agnieszką liczymy na wsparcie polskich kibiców. Można powiedzieć, że masz lepszy bilans z Szarapową niż Agnieszka, bo grałaś z Rosjanką raz - przegrałaś, ale twoja siostra przegrała aż 11 razy (przy dwóch zwycięstwach). - Mój pojedynek z Marią Szarapową był bardzo dawno temu (Los Angeles 2009 rok). Nie ma co na niego teraz patrzeć. Przez te parę lat nasz tenis się zmienił. Obie zrobiłyśmy krok w przód, a tutaj będzie inna nawierzchnia, inne miasto, inna publiczność, inny turniej, także ciężko jest cokolwiek porównywać. Na pewno Agnieszka zna lepiej Marię, bo grała z nią ostatnio, więc przed meczem z Rosjanką zapytam się siostry o parę szczegółów.Jak wygląda Twoja sytuacja po kontuzjach. Z ich powodu straciła praktycznie 2014 rok. - Tamten rok był dla mnie bardzo ciężki. Już na jego początku miałam operację barku, później były mniejsze i większe kontuzje, przez które nie mogłam trenować tak, jak chciałam. Końcówka roku już była lepsza, mogłam na treningach dawać z siebie wszystko. Nie było nowych urazów i to teraz procentuje. Ciężko przepracowałam listopad i grudzień w Warszawie i po styczniowych wynikach widać, że moja forma wraca. Obecnie jesteś na 135. miejscu w rankingu WTA, ale byłaś już 29. Co musisz zrobić, by zbliżyć się do swojego najlepszego wyniku? - Dla mnie najważniejsze jest zdrowie. Wierzę w to, że jeśli nie będę miała kontuzji, jeśli będę ciężko trenować, to wyniki przyjdą i mam nadzieję, że już niedługo mogę wrócić do pierwszej "30". A czy podczas kontuzji, jak stwierdził Twój ojciec Robert Radwański, nie powinnaś "zamrozić" rankingu. - Ciężko w tej chwili powiedzieć, bo to jest takie gdybanie. Nie zdawałam sobie sprawy, że jeśli wyleczę jedną kontuzję, to pojawi się następna, tego nie da się przewidzieć. Nie chciałam się też poddawać, żeby sześć miesięcy w ogóle nie grać, tylko przyglądać się jak inne tenisistki zdobywają punkty. Cały czas walczyłam, cały czas myślałam, że mi się uda, że będę szybciej zdrowa. W tym momencie już nie patrzę na to, co było w tamtym roku - jestem zdrowa i forma wraca. Od pewnego czasu mieszkasz w Warszawie i masz nowego trenera. Jak wygląda współpraca z Maciejem Domką? - Trenuję z nim od listopada ubiegłego roku i na ten moment wszystko się układa, co widać nawet po wynikach. Bardzo dobrze się rozumiemy, Maciej wprowadził do mojej gry kilka nowych elementów, które procentują i mój tenis stał się lepszy. Mam nadzieję, że ta współpraca dalej będzie tak wyglądać i wierzę, że pod jego kierunkiem z powrotem trafię do pierwszej "30". Rozmawiał: Paweł Pieprzyca