Kłopoty młodszej z sióstr Radwańskich zaczęły się w drugiej połowie ubiegłego roku. Jesienią poinformowała, że skrócenie sezonu było efektem osłabienia organizmu spowodowanego mononukleozą. Wróciła do gry na początku bieżącego roku, ale w kwietniu przekazała kibicom, że czeka ją kolejna przymusowa przerwa w grze. Obecnie jest 329. rakietą świata. "Czuję się już dobrze, właśnie wracam do formy. To były dla mnie bardzo ciężkie chwile w związku z chorobą. Byłam wyłączona z rzeczy, które kocham, dla których żyję. Nie mogłam trenować, a mój organizm był bardzo osłabiony. Ale przez to, że jestem sportowcem, to nie poddałam się. Nie mówiłam sobie, że już nie ma sensu wracać. Wiadomo, że teraz nie będzie łatwo wrócić. W ubiegłym roku nie grałam trzy miesiące. Potem trochę za wcześnie wróciłam i teraz znowu musiałam zrobić przerwę, bo organizm się buntował. Jestem sportowcem i na treningu oraz podczas meczów przekraczam jakieś granice, tutaj też się nie poddam i będę walczyć" - zadeklarowała krakowianka. 26-letnia zawodniczka przyznała, że najtrudniejsze było to, iż nie mogła podejmować żadnej aktywności fizycznej. "Ta choroba bardzo osłabia organizm, a nie ma na nią lekarstwa. Trzeba to wyleżeć, nie mogłam się absolutnie przemęczać, nawet iść pobiegać. Były takie dni, że leżałam w łóżku cały czas, bo nie miałam siły z niego wstać. Na początku jeszcze nie byłam pewna co do diagnozy i grałam z tą chorobą, przez co sytuacja się pogorszyła. Był taki moment we wrześniu, tuż po US Open, że nie miałam siły na nic. Wróciłam w lutym - jak się okazało za wcześnie. Zrobiłam taki falstart. Wiadomo, chciałam grać, nudziłam się w domu, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Nie zregenerowałam się jednak wystarczająco i znów musiałam odpuścić. Ale już się czuję dobrze, więc niedługo powinnam wrócić" - zapewniła. Polka według wstępnego planu chce wznowić starty w turniejach pod koniec sierpnia. "Może to się jeszcze przesunąć na wrzesień. Na pewno przez dwa miesiące muszę dobrze potrenować i przygotować dopiero formę, bo wiadomo, że ona spada przy takiej przerwie. Nie chcę jechać na turnieje, nie będąc w pełni gotowa. Jeśli w jakimś startuję, to po to, by go wygrać. Więc muszę jeszcze chwilę odczekać. Staram się odpoczywać, nie wychylać za bardzo i ma nadzieje, że będzie dobrze" - podsumowała. Zaznaczyła, że w trudnych chwilach oparciem byli dla niej najbliżsi. Wymieniła tu swój sztab szkoleniowy, rodzinę i chłopaka. "Wspierali mnie. To było najważniejsze, bo były takie momenty, nawet powiedziałabym, depresji. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Oni stawali na głowie, bym się nie przejmowała, starali się zająć mnie czymś innym. Przekonywali, że dzięki temu mam czas na inne rzeczy" - wyliczała. Ten okres Urszula Radwańska wykorzystała między innymi na wizyty na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Na tej uczelni studiuje również jej siostra Agnieszka. "Semestr udało mi się zaliczyć. To jest trzeci rok. Ja teraz byłam częściej na uczelni, bo Agnieszka trenuje i jeździ na turnieje. Udało mi się pojawić i pozaliczać, na co normalnie nie mam czasu. Poza tym żyłam normalnym życiem. Byłam na miejscu dłuższy czas, spotykałam się ze znajomymi. Prowadziłam bardzo normalne życie, bez wyjazdów. Ale też miałam w głowie, że chcę wrócić na kort, więc nie zabierałam się za coś nowego. Jeśli się za coś zabieram, to chcę, by to było zrobione na sto procent, najlepiej jak mogę. Wiem, że póki gram w tenisa, nie mogę poświęcić się innym rzeczom, bo najważniejszy jest teraz tenis" - argumentowała. W świecie tenisa pojawiały się przypadki zachorowań na mononukleozę. Jedną z jej ofiar była Brytyjka Heather Watson. To właśnie z nią rozmawiała o chorobie krakowianka. "Dobrze ją znam. Opowiadała mi, jak było w jej przypadku. U niej też powrót zajął dużo czasu, jakieś 12 miesięcy. Bo też wróciła za szybko. To był podobny przypadek jak mój, ale teraz jest już zdrowa, więc to dobry prognostyk dla mnie" - dodała. Zaznaczyła, że mimo trudnych chwil cały czas myślała o powrocie na kort i nie miała momentu zwątpienia. "Były takie chwile, że myślałam po przebudzeniu, po co w ogóle wstawać z łóżka, skoro bez treningu nie mam celu. Budziłam się bez budzika i zastanawiałam się, jak zająć sobie czas. Zawsze wstaję taka "nabuzowana", że mam trening i zajęty każdy dzień, a tu nagle taka pustka. Ciężko o tym zapomnieć, nawet gdybym się czymś innym zajęła, bo tenis jest priorytetem. Nic mnie nie cieszy tak jak gra i trenowanie, ale nigdy nie było momentu zwątpienia w to, że wrócę" - zapewniła.