Zbigniew Czyż, Interia: Jak znosi pani kwarantannę? Urszula Radwańska: - Chyba jak każdy, nie najlepiej. Sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna. Cały świat sportu stanął w miejscu, czego nikt się nie spodziewał. To jest szok dla nas wszystkich. Obecnie prawie cały czas spędzam w domu, na szczęście mam dostęp do małej, własnej salki treningowej fitness i mogę wykonywać indywidualny trening. Fajnie, że mogę cały czas podtrzymywać motorykę, natomiast o tenisie nie może być mowy, bo wszystkie obiekty i korty są pozamykane. Domyślam się, że nie ma pani pewnie teraz kontaktu ani z rodzicami, ani z mieszkającą w Warszawie siostrą Agnieszką. - Dokładnie tak, obecnie mam z nimi tylko kontakt telefoniczny. Właśnie się śmiałam, że dawno tak często nie dzwoniłam do babci, dotychczasowy pęd życia, częsty pobyt za granicą, wieczne obowiązki na to zbytnio nie pozwalały. Teraz siedzę w domu i niemal codziennie rozmawiam z rodzicami, z siostrą, to taki rodzinny czas, ale na odległość. Zaopatrzyła się pani na najbliższy czas chociażby w maseczkę ochronną, rękawiczki? - Tak, mam maseczkę i rękawiczki. Kiedy wychodzę do sklepu spożywczego, to staram się przestrzegać tych wszystkich zasad. Nie mogę sobie pozwolić chociażby na najmniejsze ryzyko związane z wirusem. Jak wyglądają pani treningi w prywatnej sali, ile czasu pani na nie poświęca? - Trenuję zazwyczaj raz dziennie od półtorej do dwóch godzin. Zajęcia siłowe przeplatam z wydolnościowymi na bieżni. Staram się podtrzymywać cykl, żeby nie stracić tego całego przygotowania, które miałam od początku roku. To bardzo ważne, żeby wypracowaną formę podtrzymać, na szczęście mam taką możliwość. Teraz spacery są już praktycznie zabronione, wcześniej udawało się wyjść na zewnątrz, pobiegać? - Właściwie od początku pandemii mocno ograniczałam wyjście z domu, ale czasami rzeczywiście udawało się trochę pobiegać, pospacerować. W tym trudnym czasie wiele osób wykonuje w domu zajęcia, na które do tej pory nie miało chęci, czasu i możliwości, u pani jest podobnie? - Ten wolny czas poświęcam przede wszystkim na moją firmę z torebkami UR. Sporządzam aktualnie plan na najbliższą przyszłość, przygotowuję drugą kolekcję. No właśnie, nie wiadomo jak po pandemii wyglądać będzie sytuacja nie tylko w sporcie, ale też gospodarce, handlu. Pani nie ma obaw chociażby o swoją firmę? - Na razie nie mam takich obaw, ponieważ na szczęście nie mam póki co swoich stałych butików. Nie jestem obciążona czynszami, czy pensjami dla pracowników, więc myślę, że we mnie wirus aż tak bardzo nie uderzy. Myślę, że firma będzie cały czas funkcjonowała tak jak do tej pory, choć pewnie z jakimś opóźnieniem wyjdzie na rynek moja druga kolekcja. Wiemy, że pani zazwyczaj sama przygotowuje, projektuje kolekcje, jest teraz więcej pomysłów? - Dokładnie tak. W mojej głowie pojawia się sporo myśli, inspiracji, zastanawiam się w jaki sposób najlepiej promować moją firmę. Jednym słowem przygotowuję teraz taki długofalowy plan działania. Kiedy patrzy pani na otaczający nas obecnie świat, na to jak się zmienia, jak cierpią ludzie, to nie obawia się trochę o przyszłość? - Są obawy, tym bardziej, że cały świat sportu stanął i my też nie mamy obecnie żadnych zarobków. Myślę, że jest teraz sporo ludzi takich jak ja, które straciły wszelkie możliwości zarabiania pieniędzy. Tak naprawdę to jedna wielka niewiadoma i chyba wszyscy modlą się o lepsze czasy, te które były wcześniej. Chciałbym teraz przejść do spraw czysto sportowych. Na początku tego roku zagrała pani zaledwie w kilku turniejach, a wiem, że plany na ten rok były ambitne, jak chociażby chęć awansu w rankingu WTA? - Zgadza się. W ubiegłym roku grałam praktycznie cały czas, bo walczyłam o Australian Open, nawet w grudniu grałam jeszcze w turnieju. Po Australian Open grałam jeden mały turniej ITF w Australii i właśnie po nim miałam zaplanowaną przerwę, żeby trochę odpocząć. Planowałam dwa miesiące przerwy, ale niestety sytuacja z pandemią powoduje, że z pewnością się ona wydłuży. Miałam zupełnie inne plany, ale z drugiej strony nawet się trochę cieszę, bo przesunięte zostały igrzyska olimpijskie i wierzę, ze uda się mi uzyskać kwalifikację i pojechać w przyszłym roku do Tokio. Czyli igrzyska olimpijskie to taki cel numer jeden na najbliższą przyszłość, nie licząc awansu w rankingu? - Tak. W tym roku nie miałabym żadnych szans się zakwalifikować. Teraz furtka się otworzyła i mam nadzieję, że uda się mi zrealizować ten cel. Chciałabym także wystąpić we wszystkich turniejach wielkoszlemowych. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to na korty wrócicie nie szybciej niż pod koniec czerwca. To wszystko chyba mocno komplikuje najbliższe plany. - Niepewny jest Wimbledon, niepewny jest sezon na trawie. Właściwie nic nie wiemy, nie mam żadnych dodatkowych informacji, cały czas czekamy na kolejne decyzje. Docierają do mnie głosy, że być może to będzie siódmy czerwca, ale tak naprawdę jest to jedna wielka niewiadoma. Wydaje się mi, że powrót na kort nastąpi trochę później. Nie mam na razie żadnych oczekiwań, aczkolwiek warto się przygotować, że to wszystko jeszcze trochę potrwa. Kiedy sezon już jednak ruszy, trzeba będzie z powrotem się przemieszczać, latać po Europie i świecie, meldować się w różnych hotelach, nie będzie obaw? - No właśnie takie obawy mogą się pojawić, dlatego liczę na to, że zarówno turnieje jak i normalne życie wróci dopiero wtedy, kiedy sytuacja całkowicie się uspokoi. Wiadomo, że nawet jeśli wirusa nie będzie w jednym kraju, to może być w innym. Mam nadzieję, że wszelkie środki ostrożności zostaną zachowane i wrócimy do gry wtedy, kiedy wszystko będzie w porządku. Zbliżają się Święta Wielkanocne, które wiele osób z uwagi na obecną sytuację będzie musiało spędzić samotnie. Pani też przyzwyczaja się powoli do takiej myśli? - Biorę pod uwagę taki fakt, co więcej myślę, że w moim przypadku jest to raczej pewne. Wolę nie ryzykować ani swoim zdrowiem, ani zdrowiem rodziców, czy siostry Agnieszki, która jest w ciąży, więc tym bardziej wolę się teraz trzymać od najbliższych z daleka. Jak najbardziej jest to realny scenariusz, już się nawet na to przygotowuję, że najbliższe święta spędzę bez rodziny. Rozmawiał Zbigniew Czyż