Kolejną rywalką zawodniczki Nadwiślana Kraków będzie Amerykanka Serena Williams, która przed trzema tygodniami zwyciężyła na tych samych kortach w turnieju wielkoszlemowym. W finale pokonała wówczas starszą siostrę Urszuli - Agnieszkę. Rozstawiona z numerem czwartym Williams w pierwszej rundzie zwyciężyła byłą liderkę światowego rankingu Serbkę Jelenę Jankovic 6:3, 6:1. 30-letnia Amerykanka dwukrotnie stawała na najwyższym stopniu olimpijskiego podium (2000, 2008), ale nie w grze pojedynczej. Wraz ze starszą siostrą Venus wygrywała rywalizację deblową. Jak w Kalifornii - Czuję się nie jak na Wimbledonie, a w Kalifornii - stwierdziła Urszula Radwańska. - Obawiałam się Barthel, bo jest wyżej w rankingu i w tym sezonie odniosła kilka sukcesów, chociaż sama też jestem w dobrej formie. Tymczasem chyba bardziej zaskoczyła mnie brytyjska pogoda. Od kilku dni nie pada deszcz, tylko świeci słońce. Czuję się jak w Kalifornii, a nie na Wimbledonie. - Ale mimo fajnej pogody, na bokach kortu było dość ślisko. Raz się wywróciłam, dobrze, że upadłam na ręce do przodu, to nic się nie stało. Na trawie łatwo o kontuzję, bo ta nawierzchnia w południe potrafi być mokra i niebezpieczna - powiedziała młodsza z sióstr Radwańskich. Urszula mówiła też o innych różnicach w porównaniu z rozgrywanym w tym miejscu wielkoszlemowym turniejem. - Przede wszystkim jest dużo więcej ochrony, szczegółowo sprawdzane są nasze bagaże. Ale poza tym jest pusto. Na Wimbledonie zawsze bywa mnóstwo ludzi, a tutaj niewiele i w restauracji dla zawodników, i w szatni. A może i lepiej, bo jest większy spokój - przyznała. 21-letnia Radwańska ostatnio sporo grała, podróżowała; wszystko dlatego, że koniecznie chciała wystąpić na olimpiadzie. - Rywalizowałam tydzień w tydzień, żeby załapać się na igrzyska. Opłaciło się, bo dwukrotnie dotarłam do ćwierćfinałów, wygrałam m.in. ze Słowaczką Danielą Hantuchovą w Carlsbergu i w efekcie skoczyłam na liście światowej na 44. miejsce, a będę chciała jeszcze wyżej. Może do końca sezonu uda się przebić do 30. Ale są też minusy, gdyż przeciążyłam bark. Na szczęście mam zabiegi i masaże - stwierdziła. O meczu z niemiecką rywalką mówiła stanowczo: "Starałam się nie pozwolić wejść w jej uderzenie, ona na to czekała, bo potrafi mocno grać. Dlatego musiała postawić na agresywny tenis. W sumie nie wiedziałam, czego po niej się spodziewać, bo nigdy ze sobą nie rywalizowałyśmy. Trochę ją tylko podpatrywałam na treningach. Słabsze strony musiałam znaleźć dopiero na korcie, już podczas spotkania". Agnieszka Radwańska, druga zawodniczka świata, występu siostry nie oglądała, bo w tym czasie trenowała. Jej potyczka z Niemką Julią Goerges odbędzie się w niedzielne południe na korcie centralnym. - Aga nie zdążyła mi nawet wiele opowiedzieć o ceremonii otwarcia; była chorążym polskiej reprezentacji. Cieszyła się z tego wyróżnienia, tylko napomknęła, że spotkała wielu naszych sportowców i porobiła zdjęcia - wyjaśniła Ula. Rodzeństwo Radwańskich czeka jednak dłuższa rozmowa, ponieważ Urszula w kolejnej rundzie zmierzy się z Sereną Williams. Agnieszka "urwała" jej seta w niedawnym finale Wimbledonu. Tenisistka z USA wywalczyła już olimpijskie złoto w Sydney i Atlancie. - Widziałem ten mecz w telewizji, dlatego mam już pewne przemyślenia. Największą bronią Sereny jest serwis, co pokazała z Isią zwłaszcza w trzecim secie. Ale ona jest zawodniczką chimeryczną, potrafi popełnić wiele błędów, choć i zagrać rewelacyjnie. Myślę, że w rywalizacji o tytuł mistrzyni igrzysk będzie się liczyła Agnieszka. Ma bardzo duże szanse, można na nią liczyć - powiedziała Ula Radwańska. Porażka deblistek Tymczasem nasze deblistki Klaudia Jans-Ignacik i Alicja Rosolska zakończyły rywalizację w turnieju olimpijskim na pierwszej rundzie. Polski debel przegrał z Rosjankami Marią Kirilenko i Nadieżdą Pietrową 7:6 (7-5), 3:6, 2:6. Spotkanie trwało 2 godziny i 26 minut. Jans-Ignacik i Rosolska popełniły 32 niewymuszone błędy przy 20 pomyłkach rywalek. Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!