Iga Świątek awansowała do finału w Madrycie w niezwykle efektowny sposób - problemy miała właściwie tylko w pierwszym secie ćwierćfinałowego starcia z Beatriz Haddad Maią. Pozostałych dziesięć wygrała gładko, bez większego stresu. Podobnie jak i cały mecz z Madison Keys w półfinale, w którym wznosiła się momentami na poziom niedostępny dla niemal wszystkich rywalek na świecie. Polka grała swobodnie, w rankingu WTA nic jej nie groziło - tak wielką ma przewagę. Sabalenka zaś odwrotnie - mogła stracić swoje drugie miejsce. Mało tego - spaść nawet na czwarte. Wystarczyło, by przegrała swój czwartkowy półfinał z Jeleną Rybakiną, a później reprezentantka Kazachstanu sięgnęła po trofeum. I pierwszy cel miała praktycznie wyłożony na tacy - wygrała pierwszego seta, w drugim prowadziła 5:4 i serwowała, gdy przy stanie 30:30 dostała "wykładankę" tuż za siatkę. I przy niej minimalnie się pomyliła, co zmieniło losy tego starcia. Sabalenka wygrała ten dramatyczny bój, w wirtualnym rankingu minęła Coco Gauff, nad Jeleną Rybakiną powiększyła przewagę. I do finałowego starcia z Polką, ich pierwszego w tym roku, może podejść już dość spokojnie. Aryna Sabalenka osaczona przez dwie rywalki. Przegrany półfinał to poważne konsekwencje Gdy rok temu Świątek "uciekała" Sabalence, choć Białorusinka miała już Polkę na wyciągnięcie ręki w Paryżu czy Londynie, mocno się tym stresowała. Ciśnienie zeszło dopiero w Nowym Jorku, gdy Białorusinka ostatecznie dopięła swego, została tą światową jedynką. Iga o tym długo nie mówiła, otworzyła się dopiero w listopadzie w Cancun, gdzie w kapitalnym stylu wygrała WTA Finals i odzyskała przodownictwo. - Pamiętałam tutaj, ile było dodatkowych emocji związanych z tą rywalizacją, ile nerwów mnie to kosztowało aż do czasu US Open. Najdziwniejsze jest to, że tego typu sukcesy przychodzą wtedy, gdy się ich najmniej spodziewasz - powiedziała w Meksyku. Dziś sytuacja jest inna, bo Sabalenka nie zagraża teraz Polce w rankingu, Białorusinka musiała za to bronić swojej drugiej pozycji. Zaczynając turniej, miała sporą stratę w wirtualnym rankingu do Gauff. Gdy Amerykanka pożegnała się z zawodami w czwartej rundzie, Sabalence pozostało... awansować do finału. I to się udało, a dodatkowo powstrzymała jeszcze zapędy Rybakiny. Na dziś w rankingu Świątek ma 10560 punktów, o ponad 3 tysiące więcej od Sabalenki (7498). Ta, która wygra sobotni pojedynek w Caja Mágica, doda kolejnych 350. Trzecia jest Gauff (7313), czwarta Rybakina (6673), która na dodatek w Rzymie broni aż tysiąca punktów. Ona przed French Open już nie zmieni pozycji. Wciąż otwarta pozostaje rywalizacja Amerykanki i Białorusinki, ważna też dla Igi Świątek. Kto dwójką w Paryżu? Zostały dwie możliwości, finał w Madrycie może wiele wyjaśnić To bowiem na podstawie rankingu z 20 maja, czyli po zakończeniu zmagań w Rzymie, ustalone zostaną rozstawienia na drugi w tym roku turniej Wielkiego Szlema. Jeśli Gauff wyprzedzi Sabalenkę, nie znajdzie się w połówce Polki w losowaniu drabinki. Na kortach Foro Italico będą więc toczyć pojedynek o to, by nie wpaść na Polkę, "królową Paryża", już w półfinale. Obie nie bronią wielu punktów, Sabalenka przegrała tam rok temu w drugiej rundzie, Gauff - w trzeciej. Białorusinka może mieć jednak sporą zaliczkę już na starcie - wystarczy, że... wygra w Hiszpanii w sobotę ze Świątek. Ponad pół tysiąca punktów przewagi powinno jej wówczas wystarczyć do odparcia kolejnego ataku Gauff.