Ukrainka Marta Kostiuk jest chyba najbardziej radykalna w stosunku do Rosjan spośród tenisistek. 20-latka duży rozgłos zyskała podczas ubiegłorocznego US Open, gdy los skojarzył ją z wielkoszlemową mistrzynią z Białorusi, Wiktorią Azarenką. Gdy jasnym stało się, że panie zagrają ze sobą w drugiej rundzie, Marta Kostiuk... publicznie zapowiedziała, że nie poda starszej przeciwniczce ręki. Słowa dotrzymała. - Nie zrozumcie mnie źle, to świetna zawodniczka. Ale to nie ma nic wspólnego z tym, jakim jest człowiekiem - komentowała. Do Azarenki pretensje miała już wcześniej. Krytykowała ją za to, że mimo swojej pozycji nie zwróciła się do zawodniczek z Ukrainy z pytaniem o ewentualną pomoc. Jak dodaje Marta Kostiuk, może rywalizować z Rosjankami i Białorusinkami na korcie, z tym nie ma problemu. - Przyjaźni jednak nie będzie. Czuję niechęć - wyjaśnia. - Dysproporcja w postawach Rosjan jest ogromna. Spotkałam może pięcioro z nich, którzy uważają, że ich kraj robi coś nikczemnego i potępili agresję na Ukrainę oraz życzyli Ukraińcom wygranej - mówi zawodniczka w rozmowie z ukraińską gazetą "Tribuna". I dodaje: - Reszta opowiada się za pokojem, ale tylko w sytuacji, gdy Rosja wygra. Nie interesuje mnie taka postawa. Już za późno na porozumienie Ukrainek i Rosjanek Marta Kostiuk dodała, że wojna w Ukrainie jest tak głęboko niesprawiedliwa, że prędzej czy później Rosja ją przegra. - WTA poprosiło mnie o zorganizowanie spotkania mediacyjnego między Ukrainkami a zawodniczkami z Białorusi i Rosji, ale po prostu odmówiłam. Za późno na to - dodała.Ukraina zabroniła swoim zawodnikom i zawodniczkom startować tam, gdzie są też reprezentanci Rosji. Ukraińska federacja tenisowa zaprotestowała. Uważa, że to uniemożliwia rywalizację zawodnikom i oznacza śmierć ukraińskiego tenisa.