Pochodząca z Kijowa Kostiuk od momentu agresji Rosji na Ukrainę w bardzo zdecydowanych słowach wypowiada się na temat zawodników i zawodniczek z Rosji i Białorusi. Nie ukrywa ona, że ich dalszy udział w imprezach WTA i ATP pozostaje dla niej nieakceptowalny. - Nie podoba mi się to. Nie trzeba być politykiem, by wiedzieć, co się dzieje. To żadna tajemnica - mówiła na początku marca. Ukrainka nie podała Białorusince ręki. -"Mój wybór" Tuż przed rozpoczęciem US Open Ukrainka doprowadziła z kolei do wykluczenia z pokazowego, charytatywnego turnieju na rzecz jej ojczyzny Białorusinki, Wiktorii Azarenki. Nie szczędziła jednocześnie gorzkich słów pod jej adresem zarzucając, że mimo swojej pozycji w świecie tenisa nigdy nie zwróciła się do niej z pytaniem o pomoc. - Nie rozmawiałyśmy. Nie jestem niewidzialna. Może nie jestem specjalnie widoczna, bo nie plasuję się w rankingu wystarczająco wysoko, by ze mną rozmawiać - ironizowała. Los sprawił, że Kostiuk i Azarenka spotkały się w drugiej rundzie drabinki głównej US Open. Po zakończeniu tego starcia (górą była bardziej doświadczona z dwójki, wygrywając 6:2, 6:3) Ukrainka nie podała rywalce ręki, ograniczając się jedynie do symbolicznego stuknięcia rakietą o rakietę. Gest ten odbił się w świecie szerokim echem. 20-latka po meczu przyznała, że nie żałuje go ani odrobinę. - To był mój wybór - przyznała, cytowana m.in. przez "ESPN". - Nie zrozumcie mnie źle, to świetna zawodniczka. Ale to nie ma nic wspólnego z tym, jakim jest człowiekiem - dodała. Co istotne, wyznała, że jeszcze przed meczem poinformowała rywalkę, że ręki jej nie poda. Na sytuację zareagowała także Azarenka. - Zawsze podaję rękę moim przeciwnikom... nie mogę nikogo do tego zmusić. Jak się czułam? To nie jest teraz najważniejsze - powiedziała podczas pomeczowej konferencji prasowej.