Tytuł w WTA Finals, niepokonana w United Cup, a wcześniej jeszcze sukces w WTA 1000 w Pekinie - Coco Gauff przystępowała do Australian Open w roli jednej z największych faworytek. Dla wielu nawet większą niż Iga Świątek. 20-latka świetnie wygląda pod względem fizycznym, znacznie poprawiła grę forhendem, a i wydawało się, że problemy serwisowe też już zostały za nią. Na co mogła Amerykanka narzekać? Chyba tylko na losowanie - że to ona, a nie Jasmine Paolini, znalazła się w górnej części drabinki, tam gdzie Aryna Sabalenka. Tyle że trzecią obecnie rakietę świata dopadł większy pech, bo już na starcie turnieju wpadła na Sofię Kenin, niby daleką od dyspozycji z 2020 roku, ale zawodniczkę nieobliczalną. Byłą mistrzynię Australian Open sprzed pięciu lat - wtedy, w drodze po tytuł, pokonała w czwartej rundzie Gauff, co niespodzianką nie było. Ale już to, że młodszą rodaczkę wyrzuciła z Wimbledonu półtora roku temu, już uznano za sensację. Kenin była dotąd dla Gauff zawodniczką wybitnie niewygodną. Australian Open. Coco Gauff - Sofia Kenin: szlagier w pierwszej rundzie turnieju w Melbourne I to, że mecz dwóch wielkoszlemowych mistrzyń może być zacięty i ciekawy, pokazały już pierwsze gemy. Gauff niby trafiała w czterech próbach na pięć pierwszym podaniem, niby miała sporo asów, zwłaszcza na stronę przewagi, ale też z upływem czasu popełniała coraz więcej błędów. Kenin zaś momentami grała jak zawodniczka z pierwszej dziesiątki, winnerami zaskakiwała rodaczkę. Już pierwszy gem trwał blisko dziewięć minut, Gauff broniła break pointa, ale skutecznie. W trzecim jednak skapitulowała, Kenin dostała dodatkowej energii. Wróciły koszmary Coco Gauff sprzed roku, zanim jej trenerem został Matt Daly. Niby raziło ją słońce podczas serwisu, ale i to nie tłumaczy momentami fatalnych pomyłek. W tym jednym gemie Coco miała trzy asy i trzy podwójne błędy, ostatecznie jednak Kenin odrobiła straty. Pierwszą partię młodsza z Amerykanek wygrała 6:3, zadecydowało przełamanie w szóstym gemie. Aby sprawić sensację, Sofia musiałaby grać niemal idealnie - a też nie grała. Były momenty, że goniła rodaczkę po korcie, ale ostatecznie to ona wyrzucała piłkę. Defensywa Gauff a defensywa Kenin - to jednak dwa różne światy. Coco zamknęła tę partię... asem - ósmym w całym spotkaniu. Trochę odetchnęła, bo jednak nie wszystko układało się po jej myśli. 38 asów pogromcy Djokovicia. Sensacyjny początek, olbrzym wziął sprawy w swoje ręce Dwie szanse Sofii Kenin na powrót do spotkania, obie w ósmym gemie. Gauff szybko odwróciła sytuację Druga partia jakoś specjalnie nie różniła się o tej pierwszej. Nadal na dwa asy Coco przypadał jeden podwójny błąd, nadal zawodniczka aspirująca do bycia liderką światowego rankingu popełniała sporo niewymuszonych błędów. Nadal też jednak miała więcej atutów od Kenin, grała mocniej, potrafiła zaatakować drugi serwis rywalki. Już w trzecim gemie ustawiła sobie tę partię, uzyskała przełamanie do zera. Kenin zaś w gemach serwisowych Gauff długo nie była w stanie już zaistnieć. Dopiero w ósmym gemie Sofia wywalczyła dwa break pointy, na wyrównanie stanu na 4:4. I przy tym drugim Kenin świetnie zaatakowała forhendem, pomyliła się o dwa centymetry - tyle zabrakło piłce do styczności z linią. Zawodniczka poprosiła jeszcze o pokazanie tego śladu na ekranie, błąd jednak był. Gauff zaś ostatecznie odskoczyła na 5:3, a po 82 minutach zakończyła spotkanie. Wygrała 6:3, 6:3. W drugiej rundzie spotka się z Brytyjką Jodie Burrage.