Tytuł na Wimbledonie 2025, a teraz wielka radość. Jest awans do półfinału WTA Finals
Mecz Igi Świątek z Amandą Anisimovą - to główny punkt środowego programu gier z perpektywy polskich kibiców. To w nim będą decydowały się losy gry w półfinale WTA Finals w Rijadzie. Zanim Polka i Amerykanka pojawiły się na głównej arenie, walkę o półfinał stoczyły dwa duety, które w tym roku triumfowały w Wielkim Szlemie. Jasmine Paolini i Sara Errani wygrały bowiem French Open, a Weronika Kudiermietowa i Elise Mertens - Wimbledon. Jeden z tych duetów musiał odpaść.

Piąty dzień zmagań w Rijadzie przyniesie ostateczne rozstrzygnięcia w singlowej grupie Sereny Williams i deblowej Martiny Navratilovej. Ta pierwsza polskich kibiców interesuje bardziej, oczywiście za sprawą Igi Świątek. Nie przed godz. 16.30 wiceliderka rankingu WTA zagra z Amandą Anisimovą - lepsza z nich zajmie drugą pozycję i awansuje do półfinału.
Wcześniej na kort wyjdzie zaś triumfatorka tej grupy Jelena Rybakina - zagra z rezerwową Jekateriną Aleksandrową. Dzień zaś zaczęły deblistki - i od razu doszło do szlagieru.
W grupie sygnowanej nazwiskiem Martiny Navratilovej dość nieoczekiwanie awans po dwóch meczach zapewniła sobie para rozstawiona z szóstką w całych zawodach: Su-wei Hsieh i Jelena Ostapenko. A dziś o to drugie miejsce rywalizowały: mistrzynie French Open (Sara Errani i Jasmine Paolini) z mistrzyniami Wimbledonu (Elise Mertens i Weronika Kudiermietowa).
Włoszki są najwyżej rozstawionym duetem, w tym sezonie z trzech bezpośrednich potyczek wygrały z tymi rywalkami dwie. Trudno było jednak wskazać w tym meczu faworytki, choć na rzecz Mertens i Kudiermietowej przemawiał stan zdrowia Paolini. A tym w ostatnich dniach było kiepsko.
WTA Finals. Jasmine Paolini z marzeniami o jednym półfinale już się pożegnała. Teraz mogła stracić szansę na drugi
Losowanie tuż przed meczem wygrała para rozstawiona w tym turnieju z czwórką, ale Mertens z Kudiermietową wybrały nie serwis, a return. Miały świadomość, że to może dać im delikatną przewagę sytuacyjną, może jeszcze nie w pierwszym gemie, bo zaczynała Paolini, ale już w trzecim. I tak się właśnie stało - Errani bazuje na sprycie i rotacjach, ale jej podania są bardzo lekkie. Belgijka z Rosjanką wywalczyły trzy break pointy, Kudiermietowa dobrze wyczuwała przy siatce, co zrobi Paolini. A przełamanie ostatecznie nastąpiło po podwójnym błędzie Errani.
I za moment zostało potwierdzone - w gemie serwisowym Mertens.

To nie były jedyne kłopoty Włoszek, kolejne pojawiły się w chwili, gdy... Errani znów pojawiła się w roli serwującej. Było 40-15, a za moment już równowaga. Sara wprowadzała piłkę do gry z prędkością 100-120 km/godz., przy drugim podaniu zegar pokazywał zwykle dwucyfrowe wartości. Zagrywała drugim podaniem na Kudiermietową, zdecydowała się na... serwis od dołu. Nie zaskoczyła jednak Rosjanki, już za moment dopełniło się drugie przełamanie.
Wydawało się, że turniejowe "1" mogą szykować się na drugą partię. Tymczasem w kolejnym gemie serwowała Mertens, wspólnie z Kudiermietową miały trzy piłki setowe. Przegrały te akcje, a boleć mógł zwłaszcza skrót Rosjanki przy stanie 40-30, prosto w siatkę. Włoszki dostały drugie życie, ale tylko na kilka minut. Paolini nie zdołała po raz kolejny wyserwować punktu, skończyło się na 3:6.
Początek drugiej partii był zaskakujący - od razu doszło do dwóch przełamań, a za chwilę mogło dojść do trzeciego, choć... jeszcze na serwisie nie pojawiła się Errani. Kudiermietowa zdołała się wybronić, choć jeśli którąś zawodniczkę można pochwalić, to bardziej Mertens. Belgijka grała znakomicie, to ona punktowała w najważniejszych momentach, choć Rosjanka też dodawała cenne woleje. Decydujące okazało się przełamanie serwisu Paolini w szóstym gemie.
Po 80 minutach sędzia Jennifer Zhang orzekła, że zwycięstwo jest dziełem pary rosyjsko-belgijskiej: 6:3, 6:3.
28 wygrywających zagrań Belgijki i Rosjanki przy siedmiu Włoszek - takie były oficjalne statystyki. Przy czy podobnej ilości niewymuszonych błędów. A to oznaczało jedno - inne rozwiązanie niż triumf pary Kudiermietowa/Mertens nie wchodziło w grę.














