Tym razem cieszyła się Polka. Smutek w rodzinie Andriejewych, siódma porażka
Ostatnie miesiące w rodzinie Andriejewych to na przemian czas radości i smutku. Radości, bo wielkie sukcesy świętuje 18-letnia Mirra, która przebojem wdarła się do światowej czołówki, triumfuje tak w singlu, jak i w deblu. A smutku, bo regres zaliczyła jej starsza siostra Erika, której też przepowiadano karierę. W poniedziałek Mirra pewnie awansowała do ćwierćfinału French Open. A trzy godziny później w jej rodzinie nastroje były już gorsze - w pierwszej rundzie turnieju WTA 125 w Birmingham Erika przegrała bowiem 4:6, 5:7 z naszą Katarzyną Kawą.

Turniej na obiektach Rolanda Garrosa to ostatni akord zmagań na kortach ziemnych dla światowej czołówki, choć mniejsze zawody odbędą się jeszcze latem. Po dzisiejszych spotkaniach zostanie już tylko osiem ćwierćfinalistek, reszta stawki może albo jeszcze odpoczywać, albo już szykować się do krótkiego okresu zmagań na trawie. W drugich tygodniach imprez wielkoszlemowych lub dwutygodniowych turniejów WTA 1000 często organizowane są turnieje rangi challengera - WTA 125. To szansa dla zawodniczek z zaplecza, ale też i dla tych, które dość szybko pożegnały się z głównymi zawodami.
Niedawno korzystała z takiej opcji, po szybkiej porażce w Madrycie, Naomi Osaka. Teraz zaś korzystają dwie Polki, które nie przedostały się do głównej drabinki Rolanda Garrosa. Maja Chwalińska wciąż gra na mączce, obecnie w Bari, a Katarzyna Kawa wybrała już trawę. I zgłosiła się do zawodów w Birmingham. Tu też miała być Magdalena Fręch, dostałaby jedynkę w turniejowej drabince, ale ostatecznie się wycofała.
WTA 125 w Birmingham. Katarzyna Kawa fenomenalnie zaczęła sezon na trawie. Zwycięstwo z Eriką Andriejewą
Kawa zaś wylosowała w pierwszej rundzie Andriejewą - ale nie Mirrę, a Erikę. Starsza z sióstr balansuje na pograniczu pierwszej i drugiej setki światowego rankingu, w Paryżu dopisało jej szczęście, bo załapała się do głównej drabinki. Tyle że tam została rozbita przez Sonay Kartal, przegrała z Brytyjką, która orłem w grze na mączce nie jest, 0:6, 2:6.
W poniedziałek klan Andriejewych najpierw emocjonował się pojedynkiem Mirry w Paryżu - 18-latka zachowała więcej zimnej krwi w końcówkach setów, zwłaszcza drugiego. I pokonała Darię Kasatkinę 6:3, 7:5, awansowała do ćwierćfinału.

A półtorej godziny później do rywalizacji przystąpiła niespełna 21-letnia Erika, a bocznym korcie w Birmingham. I patrząc na ostatnie wyniki Rosjanki z Krasnojarska, było to... dobre losowanie dla zawodniczki z Krynicy-Zdrój. Kawa nie dość, że trafiła na zawodniczkę bez formy, to jeszcze jej ewentualną rywalką w drugiej rundzie miała być Brytyjka Mingge Xu z piątej setki rankingu, która sensacyjnie wyeliminowała chwilę wcześniej turniejową jedynkę - Alycię Parks. A przecież Amerykanka kilka dni temu wyrzuciła z French Open Karolinę Muchovą.
Kawa dobrze zaczęła to spotkanie, już w pierwszym gemie przełamała Andriejewą. Była dość precyzyjna, czego nie można powiedzieć o jej rywalce. Choć i Polce zdarzył się drobny przestój, odskoczyła na 5:2, przegrała trzy kolejne gemy. Inna sprawa, że Erika mocno już ryzykowała i... akurat trafiała. Ale i ta seria się skończyła, przegrała ostatecznie partię 5:7.
A później Kawa powtórzyła wyczyn z początku meczu - znów break, znów pewnie wygrany swój gem i już przewaga. Też ją straciła, Andriejewa wyrównała, ale decydujące piłki należały jednak do Polki. W dziesiątym gemie obroniła dwa break pointy, a później sama zapunktowała. Wygrała 7:5, 6:4.
Zobacz również:
- Polak zachwycał w Wimbledonie. Przegrał i ogłasza pożegnanie. Definitywny koniec
- Wystarczyło 60 minut, wielki sukces polskiego mistrza na Wimbledonie. Dwa awanse jednego dnia
- Zjawiła się na meczu rywalek Świątek. Kibice na trybunach powstali [WIDEO]
- Nie tylko Świątek. Ostapenko też zagra o finał Wimbledonu. 8 zwycięstw z rzędu i koniec

