Dla Mirry Andriejewej była to słodko-gorzka środa, liczyła zapewne na dwa półfinały Internazionali d’Italia. Tyle że, gwoli prawdy, w żadnym z nich nie była faworytką. Tuż po godz. 13 Rosjanka zaczęła swój singlowy pojedynek w 1/4 finału z Coco Gauff. Ze starszą od siebie o niespełna trzy lata Amerykanką grała do tej pory trzykrotnie, zawsze w dużych turniejach. Dwukrotnie przegrała w 2023 roku, w Wielkich Szlemach, kilkanaście dni temu poległa zaś w Madrycie. I teraz historia się powtórzyła - Gauff na razie robi Andriejewej to, co sama kiedyś przeżywała w starciach z Igą Świątek. Teraz na Campo Centrale przegrała po raz czwarty - uległa Amerykance 4:6, 6:7 (5). Niby była blisko, ale jednak znów trochę zabrakło. Na pewno jednak mniej niż niedawno w Hiszpanii. A ledwie obie skończyły to spotkanie, już musiały szykować się do kolejnych. Tak Andriejewa, jak i Gauff, zdecydowały się na grę w Rzymie również w deblu. I tu znalazły się już w ćwierćfinale. Gdyby udało im się wygrać wieczorne spotkania, zmierzyłyby się w piątek w... półfinale. Obie też miały jednak szalenie trudne zadanie. Mirra Andriejewa i Diana Sznajder kontra Gebriela Dabrowski i Erin Routliffe. Mecz turniejowej pary numer 1 Andriejewa i Sznajder wpadły bowiem na najwyżej rozstawioną parę na Foro Italico: Gabrielę Dabrowski i Erin Routliffe. A Gauff, wspólnie z doskonale nam ostatnio znaną Alexandrą Ealą - na Sarę Errani i Jasmine Paolini, mistrzynie olimpijskie, wspierane w Rzymie przez wielotysięczną publiczność. Dla Dabrowski i Routliffe nie jest to zapewne idealny sezon, były w półfinale Australian Open, wygrały turniej w Stuttgarcie, ale w tysięcznikach zawodziły. W pięciu pierwszych wygrały zaledwie jedno spotkanie, tak doskonałej parze to jednak nie przystoi. Rzym już był lepszy niż te wszystkie poprzednie razem wzięte, ale ćwierćfinał to jednak wciąż za mało, jak dla trzeciej i piątej zawodniczki deblowego rankingu WTA. Tyle że po drugiej stronie siatki znalazły się zawodniczki, do których może należeć przyszłość w tej specjalizacji. Andriejewa i Sznajder połączyły siły dopiero rok temu, tuż przed igrzyskami olimpijskimi. Z Paryża przywiozły srebrne medale, w tym sezonie wygrały już w Brisbane (WTA 500) i Miami (WTA 1000). I swoją niezwykłą odporność pokazały także dzisiaj na Pietrangeli. Pierwszego seta Rosjanki rozpoczęły znakomicie, szybko odskoczyły na 3:0. I już okazji z rąk nie wypuściły, po drugim przełamaniu wygrały tę partię 6:2. Mecz Gauff/Eala z Paolini/Errani zaczął się 10 minut później, zgodnie z przewidywaniami tam 1:0 prowadziły Włoszki, triumfowały 7:5. WTA Rzym. Mirra Andriejewa przegrała ćwierćfinał na Foro Italico. I za trzy godziny cieszyła się po zakończeniu kolejnego W obu spotkaniach po dwóch setach niespodziewanie był jednak remis 1:1. Andriejewa i Sznajder miały może i sporą przewagę w pierwszej partii, ale w drugim zawodził je serwis. Przegrały trzy pierwsze własne gemy serwisowe, już było niedobrze. Same zaś trzech breaków nie wywalczyły, zaledwie dwa. Routliffe i Dabrowski miały piłkę setową już przy stanie 5:3, zakończyły seta w kolejnym gemie. Decydował więc trzeci set, a w nim turniejowe "1" prowadziły już 9-6. Miały trzy piłki meczowe, tę trzecią - przy własnym serwisie. I nie udało im się żadnej akcji wygrać, Rosjanki wyrównały na 9-9. A później dorzuciły jeszcze dwa punkty, ostatnie po serwisie Andriejewej. I to młodsze tenisistki zagrają jednak w półfinale. Wygrały 6:2, 4:6, 11:9. Paolini i Errani pokonały Gauff i Ealę 7:5, 3:6 i 10-7. To zaś oznacza, że już na tym etapie dojdzie do rewanżu za finał igrzysk olimpijskich. Owszem, później grały jeszcze w Melbourne (wygrały Rosjanki) i w Dosze (triumf Włoszek), ale mecz w Rzymie będzie pierwszym na mączce od tamtej gry o złoto.