24-letnia Jule Niemeier nie jest tenisistką anonimową. Nie jest też gwiazdą, ale zawodniczką, która puka do światowej czołówki i jest w stanie przeciwstawić się każdej rywalce, nawet tym z TOP 10. Dysponuje ogromną siłą, ale ma też jeden problem: jest bardzo nieregularna. W trakcie jednego spotkania potrafi zagrać kapitalnego seta, a zaraz potem dwa fatalne. Gdy zaś trafia, gdy jej idzie - żadna z rywalek nie może czuć się spokojna. Nawet Iga Świątek, o czym Polka przekonała się rok temu. Niemka napsuła krwi nawet Idze Świątek. "Na rozkładzie" miała w tym roku wielkie gwiazdy W Nowym Jorku obie zmierzyły się w czwartej rundzie - Niemka wygrała pierwszego seta 6:2, w drugim prowadziła 2:1 z przełamaniem. Później zaś serwowała przy stanie 4:5, na remis. Tyle że raszynianka się obroniła, decydującą partię wygrała 6:0 i awansowała dalej. A później wygrała całe US Open. Forma Niemeier zaś falowała. Wygrała w kwietniu z Beatriz Haddad Maią, w Madrycie ograła Petrę Kvitovą, w Berlinie na trawie samą Ons Jabeur. Tuż przed Wimbledonem, w którym Tunezyjka zagrała przecież w finale. Zresztą w Londynie Niemka też sprawiła sensację, odprawiając z turnieju Karolinę Muchovą. Tyle że na każdą taką niespodziankę pomyślą dla Niemki przypadały dwie niespodzianki na korzyść jej rywalek. Brak równej dyspozycji - to wciąż grzech tej tenisistki. Maja Chalińska walczy sama ze swoją niemocą. Otwarcie mówi o problemach Mimo wszystko w starciu z Mają Chwalińską i tak była zdecydowaną faworytką. Po operacji kolana z września zeszłego roku Polka nie może wrócić do wielkiej formy, a próbuje od początku marca. Dwanaście miesięcy temu była w połowie drugiej setki rankingu, dziś jest w połowie szóstej. Ma duży problem i sama zdaje sobie z tego sprawę. Jej konferencja po spotkaniu z Laurą Siegemund dwa tygodnie temu była przejmująca, bo utalentowana przecież 22-latka sama zdawała sobie sprawę z wielkich problemów, które ją dotknęły. - Jestem wdzięczna, że kibice przyszli na mój mecz. Trochę ciężej przetrawić porażkę, bo tyle osób mnie wspiera. Czuje się tym bardziej źle, że nie mogę pokazać tego, co potrafię - mówiła wtedy. Dziś pokazała, że potrafi wiele. Zacięty początek spotkania, Polka miała szansę w końcówce seta. To się zemściło Niemeier to tenisistka grająca siłowo, posyłająca potężne kończące uderzenia na drugą stronę siatki. Chwalińska takiej mocy nie gra, ona próbuje nadrabiać sprytem, technicznymi zagraniami slajsem, zmuszaniem rywalek do biegania. Nie da się ukryć, że od początku meczu to Niemka pomagała Polce, często się myliła. Można było żałować, że przy stanie 4:4 Chwalińska nie wykorzystała break pointa - to była świetna okazja do przełamania wielkiej faworytki i być może wygrania seta. A jednak go przegrała, bo Niemeier się obroniła, a już za chwilę sama wykorzystała pierwszą piłkę setową przy podaniu Polki. Kapitalne dwa sety w wykonaniu Polki. Nie straszne jej: deszcz, wiatr i znana rywalka po drugiej stronie Chwalińska się jednak nie zraziła, podjęła walkę. Warunki były ciężkie, w każdej chwili znów mecz mógł być przerwany, do tego mocno wiało. A jednak to Polka dyktowała warunki - już w pierwszym gemie przełamała rywalkę, później "pilnowała" swojego podania. A serwowała mądrze - tak, by nie nadziewać się na potężne returny rywalki. W siódmym gemie po raz drugi uzyskała breaka, za chwilę wygrała seta 6:2. O awansie decydowała więc trzecia partia, przerwana po drugim gemie na moment - padało już za mocno. Po wznowieniu gry Chwalińska grała koncertowo - mądrzej od coraz bardziej poirytowanej Niemki. Trzykrotnie przełamała faworyzowaną przeciwniczkę, dopięła swego. Pokonała Niemeier 6:3 i zagra w końcu w drugiej rundzie. Po trzech kolejnych porażkach na trawie i betonie w końcu wygrała mecz. I to bardzo prestiżowy! W drugiej rundzie Chwalińska zagra z lepszą zawodniczką z pary: Anna Sisková (Czechy) - Sinja Kraus (Austria).