"Na początku ubiegłego tygodnia nawet nie marzyłam, że mogę wygrać ten turniej. Sytuacja była wówczas trochę dramatyczna. Mam wrażenie, jakby w tamtym tygodniu wydarzyło się wszystko. Sądzę, że nawet choć wywalczyłam tytuł i dostałam puchar, to najważniejsze dla mnie jest to, że zyskałam mnóstwo doświadczenia i wiele się nauczyłam, a to zaprocentuje w przyszłości. Bardzo się z tego cieszę" - zaznaczyła Świątek w wywiadzie dla organizacji WTA. Na pytanie, czego się nauczyła, odparła, że to właściwie te same rzeczy co zwykle, ale zdarza jej się wciąż wracać do nastawienia, które nie zawsze jest najlepsze przy tenisowej rywalizacji. "Potwierdziło się - jak zawsze - że kluczem jest, aby nie mieć wygórowanych oczekiwań. Przekonałam się, że mogę być regularną zawodniczką i wygrywać mecze nawet jeśli nie czuję się najlepiej. Pierwsze trzy rundy były dla mnie naprawdę trudne. Z dnia na dzień czułam się lepiej, ale wciąż myślałam, że to nie wystarczy, by wygrać turniej. Ale nagle wszystko się zmieniło. Nauczyłam się też, że jeśli masz sytuację, na którą nie masz wpływu - jak granie ćwierćfinału i półfinału jednego dnia - to musisz się skupić na jej pozytywnym aspekcie. Na początku byłam tym sfrustrowana, ale potem zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to mi pomogło, bo nie wiem, jak bym grała, gdybym nie miała dnia przerwy. To, że byłam w stanie dłużej utrzymać rytm w sobotę na korcie, dodało wiele pewności siebie przed finałem" - przyznała. Po październikowym triumfie w wielkoszlemowym French Open Polka wielokrotnie podkreślała, że jej głównym celem będzie regularność i miała obawy, czy będzie w stanie ją wypracować w najbliższym czasie. W tym sezonie wygrała już jednak dwa turnieje WTA. "Czy otwartość w tej kwestii mi pomogła? Trudno powiedzieć, bo nawet choć o tym mówię, to wciąż sama mam problem z zaakceptowaniem wielu rzeczy. Z pewnością praca z psycholożką i posiadanie tego typu wsparcia na każdym turnieju bardzo mi pomogło. Zwykle bowiem ludzie tracą właściwą perspektywę. Często patrzę na pewne rzeczy przez pryzmat emocji, więc dobrze mieć kogoś, kto sprowadza cię na ziemię i kogoś, co do kogo masz zaufanie, że zawsze powie prawdę. Jestem więc bardzo szczęśliwa, że mam tak wielkie wsparcie dookoła. Nie mówię tu tylko o Darii Ambramowicz, ale także o moim trenerze Piotrze Sierzputowskim oraz fizjoterapeucie i trenerze od przygotowania fizycznego Macieju Ryszczuku. Dlatego zawsze, kiedy ktoś mnie pyta o radę dla młodych zawodniczek, to powtarzam, że trzeba mieć dobrą grupę wsparcia. Bo mimo że to indywidualny sport, to nie da się tego zrobić samemu" - podsumowała zawodniczka, która za dwa tygodnie skończy 20 lat. Przyznała po raz kolejny, że na początku sezonu trudno jej było poradzić sobie ze zwiększonymi oczekiwaniami wynikającymi z jesiennego sukcesu w Paryżu. Zgodziła się też, że przez pierwsze rundy w stolicy Włoch starała się rozgryźć, jak odnieść zwycięstwo mimo nie najlepszej gry. "Bo kiedy byłam młodsza, choćby jeszcze rok temu, kiedy grałam źle, to w mojej głowie od razu pojawiał się scenariusz, że nie w taki razie wygrać wówczas. Teraz jednak, kiedy poziom mojej gry jest nieco wyższy, to nawet jak czuję się gorzej, to wiem, że mogę pokonać rywalki. Mam świadomość, że w kilku meczach nie zagram idealnie, ale potem będzie lepiej. W ubiegłym roku było ciężko, bo jak nie byłam w stanie pokazać swojej gry, to nie byłam na tyle dobra, by przejść pierwszą rundę. Teraz mam czas, by się poprawiać w trakcie turnieju. To jest rzecz, której każdy się musi nauczyć. Myślę, że mi przyszło to dość szybko i cieszę się z tego. Frustrujące jest, że wkładasz wiele pracy w treningi i wtedy idzie ci dobrze, ale podczas meczu jest gorzej. Trzeba to zaakceptować i ja to zrobiłam w ubiegłym tygodniu. Dlatego ten turniej jest dla mnie taki wyjątkowy" - podkreśliła Polka. Za dwa tygodnie rozpocznie się French Open, w którym będzie bronić tytułu. Pierwotnie paryska impreza miała ruszyć 23 maja, ale opóźniono ją ze względu na obostrzenia związane z pandemią COVID-19 we Francji. "Myślę, że to dobrze, bo zawsze przed Wielkim Szlemem staramy się mieć kilka dni wolnego. To więc dla mnie idealna sytuacja, bo będę mogła odpocząć fizycznie i mentalnie. Po minionym tygodniu jestem naprawdę zmęczona psychicznie. Fakt, że za sprawą triumfu w Rzymie teraz będzie na mnie spoczywała presja i oczekiwania w Paryżu, ale dobrze mieć takie problemy jak ten. Nie zmieniłabym tej sytuacji" - zapewniła Świątek.