Rozpoczęła pani mecz jak burza, ale od przełamania w końcówce drugiego seta coś się zacięło. Co się stało? Magda Linette: Przede wszystkim to wszystko rozegrało się u mnie w głowie. Przez cały mecz byłam spięta i nie wiem, czym to było podyktowane. Rozpoczęłam dobrze, ale tak naprawdę to na początku ratował mnie bardzo dobry serwis i return. Im dłużej to wszystko trwało, tym więcej miałam problemów. Uległam bardzo doświadczonej zawodniczce, która z minuty na minutę się rozkręcała i popełniała coraz mniej błędów. Ja grałam dziś słabo z głębi kortu i to również zadecydowało o porażce.Czy fizycznie czuła się pani dobrze przygotowana?- Z jednej strony tak, bo po urazach z Lexington nie ma już śladu. Ale z drugiej strony moje nogi nie były dziś wystarczająco szybkie. Było gorąco i duszno, ale to mi nie przeszkadzało. Jednak nie prezentowałam się dziś najlepiej. Stać mnie na grę na dużo wyższym poziomie.Zwonariowa grała już trzecie spotkanie w Nowym Jorku, bo musiała przebrnąć kwalifikacje. Czy to wpłynęło na rezultat? Czy brakowało pani rytmu meczowego?- Przemknęło mi to przez głowę, ale takie myślenie jest raczej błędne. Wolę się nad tym nie zastanawiać, bo wiem, że z tenisowego punktu widzenia miałam dobre losowanie, miałam przewagę z pierwszego seta i nie udało mi się utrzymać wysokiego poziomu. Być może zabrakło mi trochę więcej spokoju. Jest nad czym pracować przed US Open.Przedwczesne pożegnanie z grą pojedynczą, ale to nie koniec przygody z W&S Open?- Przede mną jeszcze występ w grze podwójnej w parze z Brytyjką Heather Watson. Będzie mniejsza presja i okazja do potrenowania gry z tyłu kortu. Zamierzam także poćwiczyć nad pracą nóg. Mam nadzieję na więcej niż jeden mecz.W Lexington przegrała pani w drugiej rundzie, ale okazało się, że pani pogromczyni Jennifer Brady wygrała później niespodziewanie cały turniej. Czy w związku z pandemią trudno teraz o żelaznych faworytów i należy się liczyć z niespodziankami?- Po części chyba tak jest, bo w Lexington grały m.in. Wiktoria Azarenka czy sama Serena Williams, a końcowy triumf przypadł w udziale Brady, która jednak grała naprawdę dobrze. Ja tutaj przegrałam z byłą drugą rakietą świata, która miała co prawda długą przerwę, ale ma także super doświadczenie. Myślę, że każdej z nas brakuje rytmu, ale na naszą postawę wpływa też to, jak ciężko udało się nam pracować w trakcie przerwy, a ponadto liczba rozegranych meczów.Niedawno Marion Bartoli stwierdziła, że tegorocznego US Open nie można nazwać Wielkim Szlemem ze względu na absencję wielu czołowych zawodniczek. Co by jej pani odpowiedziała?- Myślę, że łatwo jest oceniać z boku, ale jej opinia jest krzywdząca dla tych wszystkich osób, które są tutaj, trenują i grają. Zawodnicy zostawiają serce i ryzykują zdrowiem. Należy też docenić trud organizatorów. Kiedy Marion wygrywała Wimbledon, nikt nie doszukiwał się podtekstów i nie umniejszał jej sukcesu. Powinna się zastanowić, wydając tak daleko idące opinie.Z Nowego Jorku dla PAP - Tomasz Moczerniuk