- Generalnie na początku miałam wrażenie, że Pauline nie robiła żadnych błędów. Grała bardzo dobrze i ciężko było mi zrobić coś +dodatkowego+, by zapunktować. Starałam się grać jak najbardziej agresywnie, na tyle, na ile mogłam, zmieniać kierunki. Mimo wyniku wydaje mi się, że byłam dość blisko. To dziwne wrażenie, bo czułam, że nie jestem tak daleko, a na tablicy było 1:4. Spowodowało to, że zaczęłam się zastanawiać, czy ja faktycznie coś źle robię. Wpadłam w negatywne myślenie i to było powodem, że zaczęłam robić takie proste błędy - analizowała Linette na konferencji prasowej po porażce z Parmentier 2:6, 4:6. Poznanianka przyznała, że nie wykorzystała w pełni coraz większego wyczerpania rywalki. Ta jednak miała atut, na który Polka nie mogła znaleźć odpowiedzi. - W drugim secie była bardzo zmęczona, ale nie udało mi się tego wykorzystać, bo bardzo dobrze serwowała. Broniła się serwisem. W drugiej partii już nie wytrzymywała dłuższych wymian. Widać to było w drugim secie, gdy prawie ją doszłam. Starałam się ją bardziej zmęczyć, ale pojawiło się to negatywne myślenie. To była kluczowa rzecz - oceniła. 104. rakieta świata przyznała, że przedmeczowa taktyka zakładała, że ma jak najwięcej posyłać Francuzce piłek na bekhend. Dodała jednak, że nie było to takie proste. - Bardzo szybko się obraca i trzeba było uderzać bardzo dokładnie, a moje zagrania takie nie były. Wypychała mnie nieraz swoim forhendem, a nawet jak grałam jej na bekhend, to też jakby na to tylko czekała. Przechodziła od razu do ofensywy i goniła mnie w drugą stronę. Faktycznie moje uderzenia nie były zbyt dokładne, Pauline grała agresywnie i dlatego tym trudniej było mi posyłać piłki wystarczająco mocno i dokładnie - zaznaczyła. Na piątkowy mecz poznanianki przyszło ok. trzech tysięcy widzów. Wcześniej na trybunach zasiadało znacznie mniej osób. - Przykro mi, że nie pokazałam się z najlepszej strony. Jestem szczęśliwa, że ludzie przyszli - przyznała. Linette po raz trzeci w karierze zmierzyła się z Parmentier. Oba poprzednie spotkania - w imprezach niższej rangi, ITF - także przegrała. Według Polki przeciwniczka w piątek zaprezentowała się jeszcze lepiej niż w tamtych meczach. Jak dodała, w kilku sytuacjach przydałoby się w Spodku "Sokole Oko". - Nie chcę mówić, że zawsze na sto procent mam rację. Dziś bardziej się denerwowałam się, że poprawiane były decyzje, które były po drugiej stronie kortu, a te które były tak blisko, to nie było nawet mowy o zastanowieniu - zaznaczyła. Polka już po pierwszym meczu w Katowicach poinformowała, że ma kłopoty z ręką. - To stan zapalny. Boli, ale jestem twarda. Robimy wszystko, bym zagrała w meczu Pucharu Federacji - podkreśliła. Plany na dalsze starty w kwietniu ma jeszcze nie do końca sprecyzowane. - Jestem zgłoszona i do imprezy w Pradze, i w Rabacie, które odbywać się będą w tym samym terminie. Jeszcze będziemy sprawdzać, gdzie się dostanę. Potem czeka mnie turniej we Francji - zakończyła.