Teraz wrocławianina czeka pojedynek z będącym od kilku miesięcy w świetnej dyspozycji Rosjaninem Andriejem Rublowem. Pierwsza partia to świetna postawa Tsitsipasa, który przełamał Polaka w pierwszym i siódmym gemie i po 41. minutach rozstrzygnął ją na swoją korzyść 6:2. "Grał w tym okresie bardzo dobrze, a ja starałem się utrzymać koncentrację i pozytywną postawę. Wierzyłem, że w drugim secie zaczną wchodzić mi uderzenia, których nie trafiałem w pierwszym" - przyznał Polak. Druga odsłona to kapitalny pościg Hurkacza, który przegrywał już 0:2 i w trzecim gemie miał do obronienia dwa breakpointy. Dał radę i od tamtej chwili zaczął cierpliwie budować swoją grę, "częstował" rywala asami serwisowymi, których w tej - wygranej przez niego 6:3 - partii zaliczył aż siedem. W sumie popisał się 15, przy siedmiu rywala. "Serwis mnie nie zawiódł, ale kluczowym momentem było utrzymanie mojego podania przy stanie 1:2. Odrobienie straty dwóch breaków w meczu z takiej klasy przeciwnikiem przy stanie 0:1 w setach nie byłoby łatwe" - tłumaczył Hurkacz. Tradycji stało się zadość, bo z ośmiu wcześniejszych spotkań pomiędzy tymi rywalami aż sześć wymagało trzeciego seta. Szczególne znaczenie miał piąty gem, w którym Polak pokusił się o przełamanie ze stanu 0:40 ze swojej perspektywy. Potem do końca kontrolował wydarzenia i po 142 minutach wygrał 6:4. "Mam na koncie dwa zwycięstwa w turniejach ATP, które zawsze będą mnie cieszyć, ale dzisiejsza wygrana jest chyba najważniejszą w karierze. Pokonanie faworyta całego turnieju jest dla mnie wielką sprawą. Tym bardziej, że to on początkowo prowadził. Ale walczyłem do końca i wierzyłem, że jestem w stanie odwrócić losy pojedynku" - wyznał 24-latek. Teraz - w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego - Hurkacza czeka pierwszy w karierze półfinał tak mocno obsadzonego i prestiżowego turnieju. Jego przeciwnikiem będzie Rosjanin Andriej Rublow, który pokonał Amerykanina Sebastiana Kordę 7:5, 7:6 (9-7). 23-latek z Moskwy od kilku miesięcy imponuje formą. W targanym pandemią COVID-19 poprzednim sezonie zdążył wygrać aż pięć imprez ATP, a w tym roku był w ćwierćfinale Australian Open. Natomiast w każdym starcie w cyklu ATP doszedł co najmniej do półfinału, zwyciężając przy tym w halowej imprezie w Rotterdamie. Z Hurkaczem zmierzył się na "mączce" w Rzymie we wrześniu ubiegłego roku i górą w trzech setach był... Polak. "Cieszę się zarówno z tego, że jestem w półfinale, jak i z tego, że według nowego rankingu będę sklasyfikowany najwyżej w karierze. Pokonałem tutaj czterech świetnych tenisistów, jutro będę miał szansę na odniesienie kolejnego zwycięstwa. Super, że dzieje się to w obecności kibiców, którzy przylecieli tutaj także z Polski" - zauważył Hurkacz, którego rodacy dzielnie wspierali z trybun m.in. okrzykami "Dajesz Hubert!". Podczas meczu, który miał miejsce w Prima Aprilis, doszło do kilku niecodziennych sytuacji. Ciepła aura sprzyjała kibicom, ale była nieco kłopotliwa dla tenisistów. Już po kilku pierwszych gemach koszulka Tsitsipasa była kompletnie przemoczona, a Hurkacz w drugim secie zdecydował się na... zmianę butów. "Było ciepło i wilgotno. Po pewnym czasie gry w takich warunkach dochodzi do sytuacji, gdy stopa pływa w bucie. Dlatego też postanowiłem zmienić skarpetki i obuwie" - przekazał polski tenisista. Rozpoczęcie trzeciego seta opóźniło się także przez protest Tsitsipasa skierowany pod adresem sędziego, który dał mu ostrzeżenie za przekroczenie limitu czasu. Nawet interwencja supervisora nie pomogła i Grek został ukarany odjęciem jednego serwisu przy pierwszym gemie. "Takie niecodzienne sytuacje się zdarzają, ale mimo niekorzystnej sytuacji mój rywal zdołał utrzymać swój serwis. Ja jednak koncentrowałem się przede wszystkim na sobie. I tak też będzie w półfinale" - zakończył Hurkacz, który w Miami zarobił już 93 tys. dolarów Z Miami dla PAP - Tomasz Moczerniuk