Niespełna miesiąc temu w półfinale turnieju ATP w Dubaju Hurkacz okazał się minimalnie gorszy od Rublowa. O wszystkim zdecydował wtedy tie-break w trzecim secie, ale mimo porażki Polak wiedział, że od triumfu dzieliło tylko kilka pojedynczych, przegranych piłek. Dlatego kiedy w Indian Wells los znów skojarzył tę parę - tym razem w 1/8 finału - 25-letni wrocławianin wiedział, że nie stoi na straconej pozycji. W pierwszej partii obaj gracze przełamali raz swoje podanie, ale poza tym szli łeb w łeb. O losach tej części miał więc zadecydować tie-break, w którym ponownie okazał się lepszy Rosjanin, występujący w Kalifornii bez swojej flagi narodowej. "Szkoda tego tie-breaka, bo kilka piłek mi gdzieś tam "uciekło". Myślę, że jeśli wniosę swój tenis na poziom, na który mnie stać, to w przyszłości będę takie wymiany wygrywał" - przyznał Hurkacz. Hurkacz: Moja gra powoli idzie do przodu Drugi set to znów wyrównana walka aż do 10. gema, który padł łupem Rublowa. Przełamując Polaka i wygrywając 6:4 zapewnił sobie awans do ćwierćfinału, gdzie jego rywalem będzie Bułgar Grigor Dimitrow, który w poprzedniej edycji właśnie na tym etapie wyeliminował Hurkacza. "To był bardzo "ciasny" mecz, niewiele dzieliło od innego rozstrzygnięcia. Andriej grał na bardzo wysokim poziomie, a mi nie udawało się wygrywać za dużo punktów po drugim serwisie. To było mega ważne, jeśli chodzi o przyczyny porażki" - ocenił Hurkacz. Czytaj też: Iga Światek i niebywały rekord! Kapitalne zagranie Polki robi furorę Teraz podopieczny trenera Craiga Boyntona leci do Miami, aby bronić tam tytułu sprzed roku. Wtedy w wielkim finale pokonał Jannika Sinnera z Włoch. Ma nadzieję, że w tym roku także zajdzie tam daleko. "Super, że znowu przyjdzie mi grać w Miami. Ostatnie turnieje nie poszły po mojej myśli, ale uważam, że powoli moja gra idzie do przodu i z tygodnia na tydzień będzie wyglądać coraz lepiej" - podsumował Hurkacz, który w klasyfikacji tenisistów albo pozostanie na 11. pozycji, albo będzie "oczko" wyżej. Z USA dla PAP - Tomasz Moczerniuk