Zajmujący 77. miejsce w światowym rankingu wrocławianin wygrał z rozstawionym z "jedynką" w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Nishikorim 7:5, 5:7, 6:2. Był to jego trzeci pojedynek z rywalem z czołowej "10". W poprzednim sezonie dwukrotnie zmierzył się z Marinem Cilicem, ale w obu przypadkach musiał uznać wyższość Chorwata. "To dla mnie bardzo cenne zwycięstwo, bo to moja pierwsza wygrana z zawodnikiem z Top10. Może byłem lepiej przygotowany mentalnie na tę dzisiejszą bitwę. To da mi duży zastrzyk pewności siebie. Postaram się kontynuować dobrą passę" - zapewnił Hurkacz, który nigdy wcześniej nie awansował do ćwierćfinału turnieju ATP. 22-letni Polak w środę zaliczył 31 uderzeń wygrywających. Przyznał, że dużą rolę odgrywał serwis - w środę posłał dziewięć asów. "Starałem się walczyć o każdy punkt. Kei to niewiarygodny zawodnik. Musiałem naprawdę dobrze serwować. To dało mi okazję do ataku po podaniu i dzięki temu zdobyć parę łatwych punktów. A w pojedynku z tak świetnym rywalem bardzo ważne było, by zdobyć parę takich punktów. Wydaje mi się też, że dość dobrze returnowałem... Bardzo się cieszę z dzisiejszej wygranej" - podsumował. Nishikori przyznał, że nie był to jego najlepszy dzień. "Hubert zagrał dziś dobrze. Ja zaś nie serwowałem tak jak chciałem... To się zdarza. Kosztowało mnie to kilka ważnych punktów. Uważam, że Hurkacz zagrał naprawdę dobrze w ważnych gemach" - zaznaczył finalista wielkoszlemowego US Open z 2014 roku. Wrocławianin w kolejnym meczu zmierzy się z rozstawionym z "piątką" Stefanosem Tsitsipasem lub z białoruskim kwalifikantem Jegorem Gierasimowem. Z Grekiem spotkał się dokładnie tydzień temu w 1/8 finału w Marsylii. Rywal Polaka był tam turniejową "jedynką" i sięgnął po tytuł.