Wyeliminowanie australijskiego kwalifikanta zajęło Del Potro 77 minut. Jak przyznał po spotkaniu, wciąż w jego poczynaniach jest sporo nerwów. "Pod względem fizycznym czuję się dobrze. Muszę poprawić mój bekhend tak szybko, jak to tylko możliwe. Rywal często doprowadzał do tego, żebym stosował to zagranie, a mi brakowało w tym pewności. Zbyt często stosowałem slajsy. To nie była moja prawdziwa gra. Jeśli poprawię bekhend, to znów będę "Wieżą z Tandil"" - zaznaczył Argentyńczyk, odwołując się do swojego przydomka. W ciągu ostatnich dwóch lat wystąpił łącznie w sześciu turniejach. W zeszłym sezonie zaliczył dwie imprezy. W tym czasie przeszedł cztery operacje - jedną prawego nadgarstka i trzy lewego. W związku z takim pechem kibicują mu także rywale z kortu. "Bardzo się cieszę, że wrócił. Dla tenisisty kontuzja to najgorsze, co może się przytrafić. Potrzebujemy w tourze takich graczy jak on. Jego powrót to także świetna wiadomość dla kibiców" - podkreślił Francuz Jeremy Chardy, który będzie kolejnym rywalem triumfatora US Open z 2009 roku. Del Potro w pierwszej rundzie wygrał z Amerykaninem Denisem Kudlą 6:1, 6:4. Poprzednio rozstrzygnął na swoją korzyść dwa mecze w danym turnieju w styczniu ubiegłego roku, gdy dotarł do ćwierćfinału w Sydney. 27-letni Argentyńczyk, który otrzymał od organizatorów "dziką kartę", obecnie zajmuje 1041. miejsce w rankingu tenisistów. W przeszłości był czwarty w tym zestawieniu. Niewykluczone, że zagra w marcowym meczu z Polską w Gdańsku w 1. rundzie Grupy Światowej Pucharu Davisa. W turnieju na Florydzie (pula nagród 514 065 dol.) wystąpią także debliści Mariusz Fyrstenberg i Santiago Gonzalez. Polsko-meksykański duet w niedzielę wygrał imprezę w Memphis.