Maja Chwalińska szuka formy po półrocznej przerwie, którą spowodowała operacja kolana i długa rehabilitacja. "Zamroziła" swój ranking w połowie drugiej setki, ale jeszcze z niego nie korzystała. Do gry wróciła dwa miesiące temu w Trnawie, później miała obiecujący występ w podpraskich Říčanach. Pokonała tam jedną z najlepszych juniorek świata, ale później przegrała z... chorobą. Wycofała się z turnieju, miała trzytygodniową przerwę. Wróciła do gry w kwietniu już na mączce, ale na razie występów na tej nawierzchni nie może zaliczyć do udanych. Przegrała bowiem w turnieju ITF W25 na Sardynii z Weroniką Falkowską (skreczowała w pierwszym secie), tydzień później zaś gładko uległa niżej notowanej od siebie Włoszce Matilde Paoletti. Podobnie było w zeszłym tygodniu w Pradze (uległa reprezentującej Finlandię Anastazji Kulikowej), ale w stolicy Czech triumfowała chociaż w deblu. Wielkie spadek Polki w rankingu. I pechowe losowanie w Chorwacji Chwalińska straciła sporo punktów w rankingu WTA, bo rok temu grała przełomie kwietnia i maja w półfinale turnieju ITF W60 w Stambule, a później wygrała takie zawody w Pradze. Spadła do czwartej setki rankingu, jeszcze z tym "starym" miejscem zgłosiła się więc do rywalizacji w Zagrzebiu. Szczęśliwie uniknęła gry w kwalifikacjach, ale losowanie głównej drabinki nie było zbyt udane dla zawodniczki ze Śląska. Trafiła bowiem na Valentini Grammatikopoulou, która w niedzielę cieszyła się z sukcesu w Santa Margherita di Pula na Sardynii, co w przyszłym tygodniu da jej powrót co najmniej w okolice 180. miejsca rankingu. A może nawet wyżej - zależy to od jej wyników w Chorwacji. Dwa sety z przełamaniami w tych samych momentach. Jeden dla Greczynki, drugi dla Polki Greczynka była więc faworytką tej potyczki, która od początku zapowiadała się na bardzo długą. Obie tenisistki mają po 162 cm, dużo biegają, nie grają siłowo. Sporo było więc długich wymian, choć Grammatikopoulou zdecydowanie częściej zbiegała do siatki. Leworęczna Polka poruszała się głównie po linii końcowej. Po czterech obustronnych przełamaniach, obie zaczęły wygrywać swoje gemy serwisowe. Przełom nastąpił w jedenastym gemie, podawała wtedy Chwalińska. Prowadziła wtedy 40-0, później miała jeszcze dwie piłki na 6-5 przy grze na przewagi. Żadnej z tych szans nie wykorzystała, podobnie jak dwóch break pointów w kolejnym gemie. Greczynka triumfowała więc 7-5. Druga partia była nieco inna - tym razem do serii przełamań doszło w środkowej jej części, a później nagle obie zawodniczki znów przypomniały sobie, że serwis może być jednak atutem. Leworęczna Polka zmuszała rywalkę do biegania. W jedenastym gemie to ona obroniła break pointa, a za chwilę wygrała seta - po podwójnym błędzie Greczynki. Chwalińska miała trzy szanse, Grammatikopoulou wykorzystała już pierwszą O awansie do drugiej rundy decydował więc trzeci set, który też zapowiadał się jako zacięty bój. Chwalińska wyjątkowo mocno koncentrowała się przed każdym swoim serwisem, Greczynka zaś nadal dodawała sobie otuchy okrzykami. Obie zgodnie wygrywały swoje gemy serwisowe, choć Polce przychodziło to dużo łatwiej. Uzyskiwała przewagę po swoim podaniu, później pokazywała swoje spore możliwości, zmieniając tempo. Grammatikopoulou co chwilę biegała do siatki po skrótach, traciła siły. W drugim gemie Chwalińska miała dwie okazje na przełamania, w szóstym - kolejną. Nie wykorzystała ich jednak, musiała czekać na następną szansę. I się jej nie doczekała, sama zaś taką dała rywalce. Decydujący okazał się bowiem dziewiąty gem - Chwalińska zaczęła go od podwójnego błędu i - niestety - zakończyła tak samo. Grammatikopulou objęła prowadzenie 5-4, a za chwilę zakończyła trwające trzy godziny i cztery minuty spotkanie. Turniej ITF W60 w Zagrzebiu (korty ziemne), pierwsza runda Valentini Grammatikopoulou (Grecja) - Maja Chwalińska (Polska) 5-5, 5-7, 6-4.