Trzy godziny po porażce z Gauff takie wieści z Wuhanu. Niemka zagra jednak o finał WTA 1000
Nie ma w Wuhanie bardziej zapracowanej tenisistki niż Laura Siegemund, która aż do dzisiejszego dnia na kortach spędziła blisko 12 godzin. Wygrała pięć spotkań, awansowała do ćwierćfinałów w dwóch specjalizacjach. A dziś po godz. 15 lokalnego czasu spotkała się z Coco Gauff, której dwa wcześniejsze mecze zabrały niecałe dwie godziny. 37-letnia Niemka poległa w starciu z Amerykanką, ale po niespełna dwóch godzinach dostała drugą szansę na grę o finał WTA 1000. I z niej skorzystała.

Dyspozycja Laury Siegemund w Wuhanie to największa niespodzianka całotygodniowych zmagań w WTA 1000 w tej chińskiej metropolii. 37-letnia zawodniczka przeżywa renesans formy, w Wimbledonie zawędrowała do ćwierćfinału, tam mocno postraszyła samą Arynę Sabalenkę. Teraz jednak przeszła samą siebie. Łączyła singiel z deblem, w jednej i drugiej specjalizacji dotarła do ćwierćfinałów.
Grając niemal wyłącznie na odkrytych kortach, w temperaturze powyżej 35 stopni. Łącznie wyszło 12 godzin bez kilku minut. Ograła m.in. Mirrę Andriejewą i Magdalenę Fręch, w deblu jeszcze raz poprawiła 18-letniej Rosjance. Dokonała tego wczoraj, wspólnie z Fanny Stollar.
Dziś zaś tylko ona i Katerina Siniakova dwukrotnie musiały wyjść do rywalizacji, bo w równie dobrym stopniu połączyły te zmagania. Czeszka w singlu przegrała rano naszego czasu z Jessicą Pegulą, ale odbiła sobie to w grze podwójnej, bo awans do półfinału oznaczał dla niej kolejne tygodnie z numerem 1 w światowym rankingu deblistek.
A później przyszedł czas na Siegemund.
WTA Wuhan. Druga szansa na półfinał dla Laury Siegemund. Zaledwie trzy godziny później
37-letnia Niemka jeszcze w pierwszym secie stawiała opór młodszej od siebie o 16 lat Coco Gauff. Maksymalnie przedłużała grę, zmieniała rytm, szukała różnych sposobów, by wymuszać błędy. Już pod koniec pierwszej partii brakowało jej jednak sił, w drugiej była tłem dla Amerykanki. Przegrała 3:6, 0:6, ale mecz był o 20 minut dłuższy od starcia Igi Świątek z Jasmine Paolini, w którym było tyle samo gemów.

Gdy Polka z Włoszką rywalizowały na korcie centralnym, Niemka zmagała się już na "jedynce" w swoim drugim piątkowym spotkaniu. Nie dostała nawet dwóch godzin na odpoczynek, wszystko musiało toczyć się sprawnie.
Wspólnie z Węgierką Fanny Stollar stanęła do rywalizacji z duetem Iva Jovic/Giuliana Olmos - młoda Amerykanka i doświadczona Meksykanka dostały się do zmagań w ostatniej chwili, zastępując jedną z par. I szansę wykorzystały, wygrały dwa trzysetowe spotkania.
Dziś jednak Siegemund i Stollar nie dopuściły do decydującej rozgrywki, załatwiły sprawę szybciej. A wydawało się, że Jovic i Olmos wykorzystają zmęczenie weteranki. Gdy Amerykanka przyszła na świat, Siegemund rozgrywała swój szósty sezon w zawodowym tenisie. Jest starsza od Ivy, tak znakomicie radzącej sobie w ostatnich miesiącach, sensacyjnej mistrzyni WTA 500 z Guadalajary o 20 lat, bez trzech miesięcy.
Całe spotkanie o półfinał w Wuhanie potrwało 76 minut. W pierwszej partii wystarczyło jedno przełamanie, już w trzecim gemie. A później Siegemund i Stollar dopilnowały już swoich gemów serwisowych, choć w szóstym gemie ich prowadzenie było zagrożone. Dały radę, triumfowały ostatecznie 6:4.
W drugiej partii Niemka i Węgierka niepotrzebne dla siebie doprowadziły do nerwówki, bo prowadziły już 5:1, a straciły trzy kolejne gemy. Powtarzała się sytuacja z czwartku, gdy z Andriejewą i Sznajder też straciły sporą przewagę, by jednak wygrać ostatni punkt. Skończyło się zaś dokładnie tak samo: 6:4, 6:4.
I w sobotę Siegemund jednak zagra o finał WTA 1000.













