Czwartkowy upadek Magdaleny Fręch na początku drugiego seta w meczu 2. rundy ze Słowaczką Anną Karoliną Schmiedlovą okazał się na szczęście niegroźny. Choć Polka skorzystała z przerwy medycznej i przyznawała, że odczuwa lekki dyskomfort w kolanie i kostce, niespełna 24 godziny później chyżo biegała już - co prawda z opatrunkiem na lewej nodze - na korcie All England Lawn Tennis and Croquet Club w spotkaniu deblowym. - Opatrunek był bardziej profilaktyczny, żebym mniej myślała o nodze, na początku meczu starałam się ważyć kroki, chciałam poczuć trawę. Ale w deblu nie ma tyle biegania, co w singlu, nie ma takiego napięcia mięśniowego, raczej stoimy na swoich pozycjach, więc ryzyko nie było wielkie - relacjonuje nasza tenisistka. CZYTAJ TAKŻE: Maja Chwalińska zdradza kulisy Wimbledonu. "Byłam totalnie roztrzęsiona" Po meczu ze Schmiedlovą Fręch spędziła jeszcze około półtora godziny u lekarza na badaniu, czy żadne włókna w nodze nie zostały zerwane. - Uraz był napięciowy, trudny do zdiagnozowania, w każdym razie to nic poważnego, delikatny ból w kolanie nie przeszkadza mi w grze. Myślę, że jestem na najlepszej drodze, żeby w sobotę zagrać z Simoną Halep w pełni zdrowa - uspokaja Magda. Magdalena Fręch i trener Andrzej Kobierski mają dobre rozeznanie w potencjale triumfatorki Wimbledonu z 2019 roku - łodzianka rywalizowała z nią dwa razy. W Pradze dwa lata temu w ćwierćfinale mecz był jednostronny, Rumunka wygrała do dwóch i do zera. Ale już w styczniu tego roku w 1. rundzie Australian Open pojedynek był bardziej zacięty, choć też wygrany przez faworytkę 6:4, 6:3. - Pierwszy mecz to był straszny łomot, ale w drugim już był kawał gry. Teraz wcale nie musi tego meczu przegrać, nie czuje już takiego respektu przed Halep, więc myślę, że - powiem w naszym żargonie - "przyjmie to na miękko" - przekonuje trener Andrzej Kobierski. Jego podopieczna faktycznie nie sprawia wrażenia, jakby się miała bać rywalki - docenia jej klasę, ale zdaje się bliska być jej maksyma "do trzech razy sztuka". - Simona jest nie tylko bardzo doświadczoną tenisistką, ale też zawziętą, żadna jej rywalka nie dostaje praktycznie nic za darmo. Trzeba ją zmuszać do błędu. Będę się starała ją rozregulować, na pewno z trenerem znajdziemy jej słabe strony, bo każdy je ma - zapowiada Magdalena Fręch. Obie tenisistki na razie nie straciły w turnieju seta - Polka pokonała Camilę Giorgi (straciła 7 gemów) i wspomnianą Schmiedlovą (8), z kolei rozstawiona z numerem 16 zawodniczka z Konstancy uporała się z Czeszką Karoliną Muchovą (5) i Belgijką Kirsten Flipkens (9). Jeszcze wczoraj wydawało się, że mecz z Halep będzie wyznaczony na Korcie Centralnym - zwłaszcza, że Rumunka, numer 1 światowego tenisa w latach 2017-18, była wskazywana jako jedna z tych, które powinny na nim zagrać, choćby zamiast naszej Igi Świątek... CZYTAJ TAKŻE: Iga Świątek w Wimbledonie: Nie jestem legendą jak Serena Ale ostatnia wciąż grająca triumfatorka Wimbledonu musi poczekać na ten zaszczyt, bo okazało się jednak, że panie o 4. rundę powalczą na oddalonym od głównej areny korcie numer 2. Więc nie wiadomo, czy doczeka. To na "dwójce" bowiem w 2014 roku przegrał kiedyś inny wielki faworyt, Rafael Nadal, z sensacyjnym wówczas 19-latkiem z Australii Nickiem Kyrgiosem, przez następnych osiem lat wciąż niesfornym dzieckiem światowego tenisa. Fręch ma więc z kogo czerpać wzór, przynajmniej na korcie... - Rozmiar areny meczu nie ma znaczenia. Magda grała już na drugim pod względem wielkości korcie w Indian Wells z Karoliną Pliskovą, grała na centralnej arenie, zresztą pięknej, w Charleston, grała na Margaret Court Arena w Melbourne z Halep właśnie, więc nie ma mowy o jakimś speszeniu wysokością trybun czy liczbą widzów - dodaje Kobierski. Szkoleniowiec łodzianki podkreśla też, że Magda "rośnie w oczach", poziom jej gry jest stabilny, nie popełnia już takich błędów, jakie zdarzały jej się w poprzednich zawodach. - Magda jest typem zawodniczki, która potrzebuje dłuższego wejścia w nową nawierzchnię. Ale spędziliśmy na trawie wcześniej trzy tygodnie i myślę, że się już na niej zaaklimatyzowała. Ma też sporo ogrania z dziewczynami z topu, wygrała m.in. w Charleston z Petrą Kvitovą. Przestała się ich bać, wychodzi na kort i wie, że może je pokonać. Kluczowe jest podejmowanie dobrych decyzji w ważnych momentach, wykorzystanie okazji, dwóch-trzech kluczowych piłek. Taktyki nie zdradzę, zobaczycie jutro na korcie, ale Magda rzuci na szalę wszystkie dywizje pancerne i myślę sobie, że będzie dobrze - wlewa optymizm w serca kibiców szkoleniowiec Magdy. Z Londynu - Tomasz Mucha, Interia