Trwający sezon jest jak na razie bardzo udany dla Jasmine Paolini. W końcówce lutego odniosła największy sukces w karierze. Włoszka, mająca polskie korzenie, wygrała bowiem turniej WTA w Dubaju. W finale pokonała Annę Kalinską 4:6, 7:5, 7:5. A Rosjanka w półfinale wyeliminowała liderkę rankingu tenisistek Igę Świątek Później rywalizowała już ze zmiennym szczęściem, ale cały czas pokazywała, że ma bardzo duże możliwości. Przekonała się o tym jej rodaczka... i partnerka deblowa Sara Errani. W tym roku wygrały wspólnie turniej w Linzu, natomiast w Miami zameldowały się w półfinale. Totalna demolka w Stuttgarcie. Gwiazda wraca do formy? Dla Jasmine Paolini triumf w Dubaju był życiowym osiągnięciem - wygrywając finał z Anną Kalinską odnotowała pierwsze w karierze zwycięstwo w turnieju rangi WTA 1000. I szybko awansowała w rankingu WTA o 12 pozycji, plasując się na najwyższym w karierze 14. miejscu. Sukces tenisistki nie umknął uwadze mediom we Włoszech, które momentalnie ochrzciły ją "kolejnym diamentem" włoskiego tenisa. Zaczęto traktować ją coraz poważniej, bo momentami prezentowała tenis groźny dla najlepszych. Przekonała się o tym podczas turnieju w Stuttgarcie jej rodaczka Sara Errani. Już pierwsza partia pokazała, że zwyciężczyni w tym meczu może być tylko jedna. Triumfatorka turnieju w Dubaju wygrała cztery pierwsze gemy, a w całej partii pozwoliła bardziej doświadczonej rodaczce tylko raz utrzymać podanie i w efekcie wygrała 6:1. W drugim secie demolka była jeszcze bardziej bezwzględna. Pozbawiona zupełnie nadziei na korzystny rezultat Errani musiała "przełknąć" tzw. bajgla, czyli porażkę 0:6 i bardzo szybko pożegnała się z turniejem w Sttutgarcie. Jasmine Paolini z kolei zasygnalizowała, że w Dubaju nie było mowy o przypadku. I znów ma chrapkę na to, by postraszyć faworytki z Igą Świątek na czele.