Coraz bliżej do pierwszego wielkoszlemowego turnieju w tym roku czyli Australian Open. W ubiegłym sezonie najlepiej w Australii poradziła sobie wiceliderka światowego rankingi WTA Aryna Sabalenka. Białorusinka w decydującej batalii pokonała Kazaszkę Jelenę Rybakinę 4:6, 6:3, 6:4. Wygląda na to, że i w tym sezonie będzie należeć do głównych faworytek, bo jak na razie w Brisbane wygląda znakomicie. Już pierwsze spotkanie, w którym Białorusinka podejmowała Lucię Bronzetti, było popisem Sabalenki. Włoszka tylko w pierwszej partii była w stanie w ogóle nawiązać walkę z wiceliderką rankingu WTA i dość szybko pożegnała się z rywalizacją w Brisbane. "Saba" nie zamierzała się jednak zatrzymywać, a jej kolejną rywalką została Chinka Lin Zhu. Zaczęło się od wpadki, potem była prawdziwa demolka Mecz z Chinką zaczął się od niespodziewanej wpadki Sabalenki, bo już w pierwszym gemie straciła swoje podanie. To jednak rozsierdziło tenisistkę z Mińska, która rozpoczęła prawdziwą demolkę swojej rywalki. Faworytka tego spotkania wygrała sześć kolejny gemów i zakończyła pierwszego seta zwycięstwem 6:1. To jednak nie zaspokoiło żądzy wygrywania Sabalenki, która "poczuła krew" i rzuciła się na rywalkę. Chinka była kompletnie bezradna i nie była w stanie niczym przeciwstawić się wyżej notowanej rywalce. Sabalenka w drugim secie nie pozwoliła już sobie ani na moment słabości i wygrała tę partię 6:0, a całe spotkanie w dwóch krótkich setach. Teraz czeka ją pojedynek z Darią Kasatkiną, która nie bez kłopotu uporała się z Magdą Linette. Jeśli jednak Białorusinka będzie nadal w takiej formie, jak obecnie, Rosjanka raczej nie będzie miała czego szukać w tym starciu. Aryna Sabalenka - Lin Zhu 6:1, 6:0