"Djoko" uzyskał pierwotnie wizę jako tzw. "wyjątek medyczny", lecz po przylocie do Australii dowiedział się, że została ona anulowana. Po wielodniowej batalii jego ostatnią nadzieją pozostawał Sąd Federalny, który mógł zmienić decyzję władz, a konkretnie - ministra ds. imigracji, który jednoosobowo podjął decyzję o wycofaniu prawa pobytu. Novak Djoković poza Australian Open Lorek zwrócił uwagę, że Serbowi nie udało się nic wskórać nawet mimo znakomitego prawnika, prowadzącego jego sprawę. - Returnował jak Novak na korcie - ocenił. Według eksperta całego zamieszania można było uniknąć już na starcie, decyzję podjęto pod politycznym naciskiem, a rząd "zmienił reguły gry w jej trakcie".- Winowajcą jest rząd australijski. Ciekawostką jest to, że już w listopadzie przyznano Djokoviciowi wizę. Dopiero później aplikował on jako "wyjątek medyczny". Novak nie ustala prawa, on jedynie stosował się do wytycznych - zauważył.Co warte podkreślenia, Serb nigdy nie zadeklarował, że jest przeciwnikiem szczepień przeciwko COVID-19. - Powiedział, że nie jest ekspertem i chce dać ludziom możliwość wyboru - przypomniał Lorek.- Sam rząd się zapętlił. Dla mnie to smutne, że Australia, która wydaje się być kosmopolityczna, okazuje się być krajem politycznym, który pod naciskiem podejmuje takie decyzje - wyznał.Decyzję o anulowaniu wizy argumentowano tym, że jej utrzymanie mogłoby wzbudzić niepokoje społeczne. Lorkowi trudno jednak w to uwierzyć, gdyż w Australii niemal 80% obywateli jest po pełnym szczepieniu. - Czyj niepokój miałby w takim razie wzbudzić? - pytał.Pierwszy mecz Novaka Djokovicia w Australian Open miał zostać rozegrany już w poniedziałek, a jego rywalem miał być rodak, Miomir Kecmanović. Ostatecznie do pojednyku jednak nie dojdzie, a lidera rankingu ATP zastąpi w turnieju prawdopodobnie zawodnik numer 150, Włoch Salvatore Caruso.