Andy Murray w maju skończy 37 lat. Na korcie w zasadzie niczego już nie musi udowadniać. Był numerem jeden światowego rankingu, dwukrotnie wygrał olimpijskie złoto (Londyn, Rio de Janeiro). Ma również na koncie trzy triumfy w turniejach wielkoszlemowych: US Open (2012) i Wimbledon (2013, 2016). Przed kilkoma dniami odniósł 500. zwycięstwo w imprezie rangi ATP. W Dubaju pokonał Kanadyjczyka Denisa Shapovalova w boju o 1/8 finału. Zaraz potem napomknął o... końcu kariery. Ogromna kwota na koncie Huberta Hurkacza. A najlepsze wciąż przed nim Andy Murray mówi o pożegnaniu z tenisem. Przed nim jeszcze tylko trzy wielkie imprezy - To wszystko nie jest łatwe. Prawdopodobnie nie zostało mi zbyt dużo czasu, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy. Przez te ostatnie kilka miesięcy, które przede mną - mówił wówczas. Po ostatni z 46. tytułów cyklu ATP sięgnął w 2019 roku. Później borykał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Musiał przejść rekonstrukcję stawu biodrowego. Wydawało się wtedy, że z tenisem pożegna na dobre. Postanowił jednak wznowić karierę. Męczarnie turniejowej "jedynki". Wielki rywal Hurkacza gra jednak dalej Jego plany na finisz przygody z wyczynowym sportem? Przede wszystkim igrzyska olimpijskie w Paryżu. Chciałby też zagrać jeszcze raz na kortach Rolanda Garrosa i Wimbledonu. Potem odłoży rakietę. - Jest mało prawdopodobne, bym zagrał jeszcze gdziekolwiek po najbliższym lecie - oznajmił po przegranym meczu w Dubaju. Jego pogromcą okazał się Ugo Humbert. Francuz rozstrzygnął losy awansu do ćwierćfinału w dwóch setach, triumfując 6:2, 6:4.