Świat żeńskiego tenisa nie zna zbyt wielu tenisistek, które na tym etapie swoich karier miałyby pozytywny bilans bezpośrednich spotkań z Igą Świątek. Nie może być inaczej, gdy spojrzymy sobie na bardzo długą listę rekordów, które statystycy dopisali już do konta Polki. W tym gronie znajduje się miejsce dla dwóch tenisistek o imieniu Jelena. Jedną z nich jest Kazaszka Jelena Rybakina, z którą Polka niedawno przegrała w półfinale imprezy w Stuttgarcie, a drugą Jelena Ostapenko, która nazywana jest "koszmarem" Igi. 7:5, 6:3, wielkie widowisko w meczu Świątek. Była liderka na kolanach Nie może być inaczej, gdy spojrzymy na bilans starć bezpośrednich. Tych kibice widzieli aż cztery i zawsze to Łotyszka schodziła z kortu z uśmiechem na twarzy. Świątek wygrała w tym czasie ledwie dwa sety. W związku z tym, gdy kibice widzą gdzieś w drabince Polki na kursie kolizyjnym Jelenę Ostapenko, to naturalnie mają pewne obawy, co jednak ważne, wszystkie te mecze odbywały się na nawierzchni innej niż mączka, a wiadomo, że nie bez powodu Świątek nazywana jest "królową mączki". Sensacja w Rzymie. "Koszmar Świątek" wraca do domu Być może więc potencjalny finał między Świątek i Ostapenko w turnieju WTA 1000 w Rzymie miałby w końcu inne rozstrzygnięcie niż te cztery ostatnie mecze, ale trzeba też pamiętać, że w 2017 roku Łotyszka wygrała na kortach imienia Rolanda Garrosa. Turniej w Rzymie jest ostatnim "tysięcznikiem" poprzedzającym tę wielką imprezę w tym roku. Ostapenko przez pierwsze dwie rundy przebrnęła, choć zdecydowanie nie bez kłopotów. W 1/8 finału teoretycznie czekało na nią najłatwiejsze z wyzwań, bo rywalizacja ze 120. zawodniczką świata, a więc Rebeką Sramkovą. Kwalifikantka ze Słowacji już w tym turnieju wcześniej sprawiła sporą niespodziankę, bo to właśnie ona odesłała do domu Sofię Kenin. Potencjalne wyrzucenie z imprezy Ostapenko, a więc 10. zawodniczki świata byłoby jednak nie niespodzianką, a wręcz sensacją. Rozstawiona z numerem dziewięć Łotyszka musiała być traktowana za wielką faworytkę, a w oddali niektórzy już widzieli potencjalny hit w ćwierćfinale. W nim bowiem Ostapenko mogłaby się zmierzyć z Aryną Sabalenką. Przyjaciółka nie pomogła Sabalence. Gauff wciąż w grze przed French Open Po pierwszym secie starcia Łotyszki ze Słowaczką ta wizja bardzo się jednak oddaliła. Wydarzyło się bowiem coś, czego nikt się nie spodziewał. Sramkova i Ostapenko stoczyły naprawdę zaciętą walkę, ale ostatecznie górą w tej rywalizacji była ta zdecydowanie mniej znana z zawodniczek. Sramkova miała cztery szanse na przełamanie swojej rywalki, wykorzystała trzy z nich, ale najważniejsza była ta z dziewiątego gema pierwszego seta, bo to ona pozwoliła zamknąć partię wynikiem 6:4. Druga partia również była bardzo zacięta. Obie tenisistki łącznie wykreowały sobie łącznie aż dziesięć szans na odebranie podania rywalce. Ostatecznie o jedno przełamanie więcej udało się uzbierać Ostapenko i tym razem to Łotyszka była górą, wygrywając dokładnie takim samym rezultatem, jak Sramkova pierwszą partię, a więc 6:4. Sam rezultat remisowy po dwóch setach był już naprawdę sporej rangi niespodzianką, a obecność Łotyszki w turnieju wisiała na włosku. Wychodzi prawda ws. Rosjanina. Sam przyznaje. "Będę miał napady złości" Trzecią partię wyraźnie lepiej rozpoczęła Słowaczka, która już na samym początku przełamała faworytkę i doprowadziła do stanu 2:0 na swoją korzyść. W tamtym momencie byliśmy już dosłownie o maleńki krok od sensacji. W szóstym gemie Ostapenko odrobiła jednak swoje straty i znów wróciliśmy do stanu równowagi. W tym meczu wszystko sprowadzało się do tego, co wydarzy się w dziewiątym gemie poszczególnych setów. Tym razem to Łotyszka podawała i dała się przełamać rywalce do zera. Chwilę później jednak to samo zrobiła Ostapenko i mieliśmy 5:5. Obie panie następnie obroniły swoje podanie i doprowadziły do zasłużonego tie-breaka. Tego rozpoczęły źle. Ostapenko od podwójnego błędu serwisowego i slice'a w siatkę, a Sramkova od utraty dwóch podań. Później jednak na korcie uwydatniła się różnica doświadczenia w meczach na najwyższym poziomie. Łotyszka zaczęła grać spokojniej, a Sramkova nie wytrzymywała kolejnych wymian i popełniała błędy. To finalnie zaowocowało wygraną Łotyszki w tie-breaku do trzech i awansem do ćwierćfinału. W nim zmierzy się z wygraną z pary Aryna Sabalenka - Elina Svitolina.