- Od jakiegoś czasu następuje u naszych zawodników transformacja, bo jeszcze kilka lat temu z trudem przyjeżdżali na Puchar Davisa. Teraz ci, którzy są w składzie, albo uczestniczą w zgrupowaniach, powtarzają na każdym kroku, że czekają na tą atmosferę, że bardzo się zaangażowali. To widać po ich zachowaniu. Wystarczy spojrzeć na naszą ławkę rezerwowych i współpracowników, w jaki sposób dopingowali kolegów w Sopocie - powiedział Szymanik. W pierwszy weekend marca w hali 100-lecia Sopotu Polska przegrała z Finlandią 2-3, a w składzie gospodarzy po raz pierwszy od dwóch lat wystąpił Łukasz Kubot, obecnie 42. tenisista w rankingu ATP World Tour. Oprócz niego zagrali także Michał Przysiężny oraz debel Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. - To jest fantastyczna sytuacja, choć trochę jest to przez łzy, patrząc przez pryzmat porażki z Finlandią. Jest to niesamowicie budujące, że zawodnicy tak chętnie przyjeżdżają i tak są zaangażowani. Uważają, że to im pomaga i w jakiś sposób mogą pomóc swojemu krajowi, chcą reprezentować jego barwy. Nikt nie robi tego na siłę. Są zawodowcami, mają odpowiednie apanaże, ale nikt nie stawia na pierwszym miejscu kwestii finansowych - podkreślił Szymanik. - Chcą reprezentować kraj i myślę, że Polski Związek Tenisowy stworzył im optymalne warunki. Mają lekarza, fizjoterapeutę, masażystę, indywidualnych trenerów. Nawet najlepsi tenisiści z czołówki światowej nie podróżują z takim teamem na turnieje - dodał. W sztabie polskiej drużyny w Sopocie, oprócz rezerwowego Grzegorza Panfila, znaleźli się także Czech Ivan Machytka, odpowiedzialny za przygotowanie kondycyjne Kubota, masażysta kadry Janusz Kalinowski, trener PZT Henryk Kornas, trener Przysiężnego Alek Charpantidis oraz lekarz Hubert Krysztofiak, który przyleciał wprost z igrzysk olimpijskich w Vancouver. Po porażce w Sopocie polska drużyna dopiero w weekend 7-9 maja dowie się jak będą wyglądały baraże o utrzymanie się w Grupie I Strefy Euroafrykańskiej i z kim i gdzie zagra. Jeśli Finowie pokonają na wyjeździe RPA, to właśnie afrykański zespół przyjedzie do Polski (9-11 lipca) na mecz pierwszej rundy. Jego zwycięzca pozostanie w Grupie I, a przegrany wystąpi w drugiej rundzie baraży z Łotwą lub Rumunią. Jeśli Rumunia przegra w maju z Ukrainą, to w lipcu zmierzy się właśnie z Łotwą. Natomiast jeśli Rumuni wygrają z Ukrainą, to Łotwa od razu przesuwa się do drugiej i zarazem decydującej rundy walki o utrzymanie. Podobny los czeka polską drużynę, jeśli RPA pokona Finlandię. Wtedy w dniach 17-19 września Polska zagra na wyjeździe z Łotyszami. - Na dzisiaj wszystkie rozmowy z zawodnikami i ich deklaracje potwierdzają, że będziemy dysponować mocnym składem: i Łukasz, i Michał, i debliści. Mam nadzieję, że do tego czasu Jurek Janowicz będzie kontynuował swoje udane występy i będzie walczył o miejsce w drużynie. Liczę też, że wyniki Grześka Panfila będą dobre i będzie nam dalej pomagał, tak jak ostatnio w Sopocie i będziemy wybierać z tej szóstki. Czekamy na rozwój sytuacji i życzymy naszym zawodnikom, żeby nie łapali żadnych kontuzji - powiedział Szymanik.