- Ten skład jest ostateczny i ta czwórka zawodników leci dzisiaj do Belgii. Nie bierzemy ze sobą graczy rezerwowych, bo wszyscy są zdrowi, w dobrej dyspozycji i zmotywowani do gry po kilkudniowym zgrupowaniu w poznańskim Kortowie - powiedział kapitan polskiej drużyny Radosław Szymanik. Oprócz niego, lekarza i fizjoterapeuty do Liege poleciał także Brytyjczyk Nick Brown, pełniący funkcję koordynatora do spraw Pucharu Davisa z ramienia Polskiego Związku Tenisowego. Zabrakło w tym gronie deblisty Mariusza Fyrstenberga, który wznowił niedawno treningi po kontuzji, a także Łukasza Kubota, najwyżej sklasyfikowanego obecnie polskiego tenisisty. - Jeszcze w weekend rozmawialiśmy z Łukaszem na temat jego powrotu do drużyny, ale uznał on, że po udanych występach w Ameryce Południowej pozostanie za Oceanem, bowiem razem z Marachem zakwalifikował się do dużego turnieju w Indian Wells, który rusza 12 marca - powiedział Szymanik. - W tej sytuacji Łukasz uznał, że nie będzie zmieniał stref czasowych i kontynentów w krótkim odstępie czasu, bo to może się odbić negatywnie na jego formie. Szkoda, bo w tym miesiącu grał trzy turnieje na kortach ziemnych, a na tej nawierzchni zmierzymy się z Belgami. Jednak zostawiamy mu otwarte drzwi, jeśli będzie chciał wystąpić we wrześniowym spotkaniu, to nie widzimy żadnych przeszkód - dodał. W połowie ubiegłego roku Kubot podjął decyzję o tym, że w tym sezonie nie będzie występował w reprezentacji, bowiem zamierza się skupić na indywidualnej karierze. W styczniu, razem z Oliverem Marachem dotarł do półfinału wielkoszlemowego Australian Open. W lutym w Ameryce Południowej powtórzyli ten wynik w Costa do Sauipe, a w ubiegłym tygodniu dotarli do finału innego turnieju ATP w Acapulco. Szymanik i Brown poprowadzili drużynę do awansu do Grupy I Strefy Euroafrykańskiej w 2007 roku, a w poprzednim sezonie Polacy utrzymali się w niej: przegrali ze Szwajcarią w pierwszej rundzie, a w barażach pokonali Białoruś. Ten duet trenerski konsekwentnie zmierza też do odmłodzenia składu reprezentacji, by zapewnić jej rozwój w następnych latach. - Owszem, można wciąż korzystać ze starszych graczy, ale dopływ świeżej krwi powinien nam umożliwić w nieodległej perspektywie walkę o Grupę Światową. Już teraz mamy na to realne szanse, bo zwycięstwo nad Belgami winduje nas od razu do baraży o awans do niej - powiedział Szymanik. - Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, bo oni w składzie mają zawodników, którzy byli lub są w pierwszej setce rankingu ATP, a my tam wciąż nie mamy żadnego tenisisty. Ale myślę, że to powinno się niedługo zmienić, choćby widząc postępy Janowicza, który w lutym przebił się z eliminacji do mocno obsadzonego turnieju halowego ATP w Marsylii. Na pewno Jerzyk jest dość mocnym punktem naszej drużyny, choć zadebiutował w niej w lipcu w Mińsku. Dobre wyniki uzyskiwał ostatnio też Panfil, a na pewno największym doświadczeniem dysponuje Przysiężny - dodał. Przysiężny i Janowicz najprawdopodobniej wystąpią w singlu, natomiast jeszcze nie zapadły ostateczne decyzje jeśli chodzi o wyznaczenie partnera Matkowskiego w deblu. - Wiele będzie zależało od przebiegu piątkowych meczów, bo jeśli Michał rozegra na przykład ciężki pięciosetowy mecz, to być może damy mu w sobotę czas na odpoczynek, by zebrał siły na niedzielny występ w singlu. Przede wszystkim jednak decyzje będą zależały od wyniku po pierwszym dniu, bo debel może się okazać kluczowym pojedynkiem trzydniowej rywalizacji - powiedział Szymanik. Kapitan reprezentacji Belgii Reginald Willems powołał na spotkanie z Polską: Steve'a Darcisa, Kristofa Vliegena, Oliviera Rochusa, Xaviera Malisse'a. Gospodarze wybrali jako nawierzchnię kort ziemny w hali, który bardziej odpowiada miejscowym graczom. - Ten wybór miał na celu spowolnienie naszych zawodników, których atutem jest mocny serwis, czyli Janowicza, Przysiężnego i Matkowskiego. Ale to wcale nie oznacza, że na mączce jesteśmy bez szans, bo nasi rywale ostatnio nie spisują się najlepiej, no poza Malissem, który wrócił do gry po kontuzji i odzyskuje wysoką formę. W ostatnich tygodniach grali głównie na twardych kortach, więc muszą się w ciągu kilku dni przestawić na wolniejszą nawierzchnię - dodał Szymanik.