Od poniedziałku na twardych kortach w Nowym Jorku rozgrywany jest ostatni w tym sezonie wielkoszlemowy US Open. Rywalizacja toczy się o rekordową pulę 25,526 milionów dolarów, wyższą od ubiegłorocznej o blisko dwa miliony. Na zwycięzców singla kobiet i mężczyzn czeka po 1,9 mln dol. - wzrost o 11 procent. Organizatorzy próbowali nieco załagodzić spór z tenisistami i na kilka tygodni przed rozpoczęciem imprezy zdecydowali się zmienić zasady podziału kwot wypłacanych w formie premii. Największą "podwyżkę", bo odpowiednio o 21 i 19 procent, wprowadzono dla uczestników, którzy odpadną w pierwszej i drugiej rundzie. To jednak nie zmieniło twardego stanowiska stowarzyszenia, którego członkowie są zadziwiająco zgodni i zdeterminowani do walki o swoje prawa. Tenisiści sklasyfikowani pod koniec pierwszej setki ATP World Tour i tuż za nią narzekają, że wyprawa do Melbourne, szczególnie z Europy, to są dla nich ogromne koszty, które czasem ledwie się zwracają w razie odpadnięcie w jednej z pierwszych trzech rund Australian Open