Była partnerka 23-letniego tenisisty twierdzi, że w pokoju hotelowym próbował ją udusić poduszką, wykręcał jej ręce i uderzał głową o ścianę. Nie ma świadków tego zdarzenia. Miało do niego dojść latem ubiegłego roku w Nowym Jorku, krótko przed rozpoczęciem US Open. W obawie o swoje życie dziewczyna uciekła wówczas z pokoju boso. Szarypowa najpierw opisała sytuację na swoim Instagramie, a w miniony czwartek - w rozmowie z serwisem championat.com - wyjawiła, że agresorem był Aleksander Zwieriew. Dlaczego od razu nie skontaktowała się z policją? "Kochałam go i nie chciałam stwarzać mu problemów" - jej tłumaczenia przytacza agencja Reutera. Niemiecki tenisista rosyjskiego pochodzenia opublikował właśnie na Twitterze post, w którym rewelacje Szarypowej nazywa bezpodstawnymi oskarżeniami. "Znamy się od dzieciństwa i przez lata dzieliliśmy się wieloma doświadczeniami. Bardzo żałuję, że wygłasza takie oświadczenia, ponieważ te zarzuty są po prostu nieprawdziwe" - pisze Zwieriew. Tymczasem 23-letnia Rosjanka ujawniła motywy swojego postępowania w rozmowie z CNN: "Nie chcę powiedzieć, że on jest złym człowiekiem. Mówię tylko, że zrobił mi straszną rzecz. Ogromna liczba dziewcząt cierpi z powodu okrucieństwa, przemocy i znęcania się ze strony mężczyzn. I nikomu nie opowiadają swoich historii. Boli mnie, że w XXI wieku nadal nie doszliśmy do wniosku, że kobieta to także człowiek. Musimy być szanowane, a nie traktowane jak szmaty do podłogi". Zwieriew zajmuje obecnie 7. pozycję w rankingu ATP UKi