Żartobliwie można powiedzieć, że koniec obijania się, bo od poniedziałku otwarte ponownie są korty tenisowe w kraju... Piotr Sierzputowski: - Wreszcie nie tylko sam trening ogólnorozwojowy, ale też trochę tenisa. Ale wiadomo, powoli, nigdzie nam się nie śpieszy. Nie można zostać w tyle, więc trzeba ćwiczyć, ale na razie cały czas to będzie takie trenowanie bez większego celu. To trudne, żeby w takiej sytuacji utrzymać chęć i mobilizację, ale trzy-cztery razy w tygodniu będziemy spotykać się na korcie. Jak długo będzie obowiązywała ta częstotliwość? - Jeszcze przez trzy-cztery tygodnie Iga ma mocniejszą dawkę ogólnorozwojówki, więc dawka tenisa będzie delikatna. Bez przemęczania się, bo w takich okolicznościach łatwo o kontuzję. Mam też nadzieję, że po tym czasie pojawią się może jakieś pierwsze wieści, gdzie coś może się odbyć. Niekoniecznie muszą to być informacje o imprezach, które dojdą do skutku, ale wstępne wiadomości, do czego będziemy się mogli przygotowywać. Jakieś ligi zagraniczne lub opcja umówienia się na wspólne treningi. Raczej w turniejach, które będą organizowane w Polsce, nie będziemy grali. Czekamy na coś międzynarodowego. Pana podopieczna w przeszłości trenowała już nieraz w Czechach. To tamtejsza liga jest w pierwszej kolejności brana pod uwagę? - Myślimy bardziej, żeby tam pojechać potrenować. Myślę, że w Pradze znajdzie się spokojnie ze trzy lub cztery zawodniczki z Top100 rankingu WTA. Można tam spotkać, np. siostry Pliskove. Na pewno byśmy próbowali dołączyć się na wspólne treningi, by móc się sprawdzić i zobaczyć, na jakim poziomie jesteśmy.