"To świetne uczucie, że znowu możemy grać w tenisa, bo wszyscy się za tym stęskniliśmy. W tej chwili jednak też każdy z nas martwi się czymś innym - po tygodniach spędzonych w domu, powrót do treningów wiąże się też z dużym ryzykiem kontuzji. Mój organizm nie jest nawet w połowie tak wydolny jak był" - ocenił jeden z najlepszych deblistów w historii. Mahut miał przerwę od 17 marca. To właśnie wówczas we Francji ogłoszono zamknięcie wszystkich kompleksów sportowych, w tym kortów i siłowni. Przez niemal dwa miesiące próbował stosować trening zastępczy, ale jak się okazało nie przyniósł on rezultatów. "Teraz nawet lekkie zajęcia, trwające godzinę, potrafią mnie wykończyć" - przyznał. A niegdyś - w 2010 roku podczas wielkoszlemowego Wimbledonu w Londynie - to właśnie on rozegrał najdłuższy mecz w historii tenisa. Pojedynek z Amerykaninem Johnem Isnerem rozgrywany był przez trzy dni, a Mahut przegrał w decydującym secie 68:70. Sam powrót do treningów nie jest dla niego wyzwaniem, choć przyznał, że czuje teraz chyba każdy mięsień swojego ciała, ale trudniejsze wydaje się przystosowanie do nowych zasad, które zostały wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa. Zawodnicy w trakcie zajęć nie mogą siadać na krześle lub ławce, piłki może dotykać tylko jeden tenisista, a po zajęciach muszą zostać zdezynfekowane nawet siatki. "Mam nadzieję, że już niebawem uda nam się przeprowadzić jakieś treningi w normalnych warunkach, ale w tej chwili trzeba dostosować się do sytuacji i szanować zasady. I tak jesteśmy szczęściarzami, że możemy już grać w tenisa" - ocenił. Zwycięzca czterech turniejów wielkoszlemowych w grze podwójnej podkreślił, że co prawda nie stracił czucia rakiety, ale za to kompletnie nie wychodzi mu serwis. "To element gry, który ćwiczy się niemal na każdym treningu. Wiele od niego zależy, a ja mam teraz nogi jak z ołowiu. Są ciężkie, a to znacznie utrudnia wykonanie odpowiedniego podania. Myślę, że nie tylko ja będę mieć ten problem i powrót do dawnego poziomu będzie trwał nawet kilka miesięcy" - uważa 38-letni olimpijczyk z Rio de Janeiro (2016). Mahut ma nadzieję, że przeniesiony na koniec września wielkoszlemowy French Open dojdzie do skutku. "Moja optymistyczna natura mówi, że się uda. Z kolei moja realistyczna część uważa, że w tym roku rywalizacja na kortach nie wróci. Prawda jest taka, że nie możemy ryzykować, jeśli jest chociażby cień wątpliwości co do ponownego rozprzestrzenienia się wirusa" - uważa. Na razie wszystkie turnieje ATP i WTA są zawieszone do 13 lipca. mar/ pp/