- Nie sądzę, żeby był złym chłopakiem. Nie, jest w porządku, ale nie ma respektu dla rywala, kibiców i także dla siebie samego - powiedział po spotkaniu II rundy z Kyrgiosem Nadal. Zapach krwi Hiszpan przegrał. Ale co to był za mecz. Pełen napięcia, zwrotów akcji, trwał trzy godziny. Australijczyk był w swoim żywiole. Jak zwykle żył we własnym świecie. Nie przeszkadzało mu to, że publiczność nie była za nim. Bawił się nią, swoimi gestami obrażał ją, także po spotkaniu. O tym, że nie ma respektu również dla rywala, pokazał potem na swoim koncie na Instagramie. "Czuję zapach krwi, kiedy gram z tym kolesiem" napisał, dodając emotokion ze strzykawką. Aluzja do dopingu? W kolejnym spotkaniu - ze Stanem Wawrinką - był wygwizdywany. Im głośniej, bym bardziej ją prowokował. - Zawsze gram lepiej, kiedy tłum jest przeciw mnie - powiedział. Szwajcar zanalizował tylko grę Kyrgiosa. - To jest trudny zawodnik do pokonania. Nie będę więcej nic mówił na jego temat - zakończył wypowiedź na konferencji prasowej. Ordynarne słowa i gesty Wawrinka nie chciał rozdrapywać starych ran, bo Australijczyk i jemu zalazł za skórę. W 2015 meczu podczas meczu w Montrealu Kyrgios, chciał go sprowokować: "Kokkinakis stukał twoją dziewczynę. Przykro mi, stary". Niesforny tenisista mówił o swoim koledze z reprezentacji i Donnie Vekić, która była narzeczoną Wawrinki. ATP ukarało Kyrgiosa. Tą prowokacją nie wzbudził sympatii. Tak rodził się jego wizerunek krnąbrnego, niezbyt przyjemnego dla otoczenia, złośliwego i niezachowującego reguł na korcie faceta. Ma długą listę złego zachowania. Na pierwszy miejscu można by umieścić jego wątpliwej jakości skecz z pojedynku z meczu z Marinem Cilicem na trawiastych kortach w Queens Club. Kyrgios udawał - za pomocą butelki z wodą - że się masturbuje. Dostał 15 tys. euro kary. Australijczyk kiedy gra nie ma litości nad nikim, nawet nad chłopcami do podawania piłek. Zdarzało się mu, że krzyczał na nich, traktował ich jak służących, którzy jeśli nie wykonają zadania muszą ponieść karę, tak - jak mówi o nim Nadal - bez szacunku. Sędziowie są jego kolejnymi wrogami. Nie zgadza się z ich decyzjami. Robi to wielu, ale on pretensjonalną mową ciała, przeciągającymi się dyskusjami pokazuje, że racja musi być po jego stronie. Tak to jest, kiedy się za dużo je Niektórzy komentatorzy mówią, że jego zachowanie jest czasami niemal schizofreniczne. Na pewno jest nieobliczalny. Nie umie zapanować nad emocjami. Sam o tym mówi. - Mam tyle myśli, kiedy jestem na korcie. Czasami wpadam w dziki gniew. Czasami mówią, że jestem szalony, a minutę potem gram wspaniale. To ciągłe przeciąganie liny - powiedział Kyrgios. Jego gra nie ma w sobie nic przez to z matematycznej dokładności. Bazuje na ogromnym talencie. Bo wszystko u niego jest nieuporządkowane. Na turnieju w Cincinnati w ubiegłym roku zostawił buty tenisowe w szatni. Potem jednak obronił piłkę meczową serwując z drugiego podania 216 km/godz. Obżera się pizzą i fast foodami. Co więcej, chwali się tym na profilach społecznościowym. A potem żałuje. - Tak to jest, kiedy się nie trenuje i się za dużo je - mówił po porażce w ubiegłym roku w Cincinatti. Rok wcześniej przed półfinałem z Davidem Ferrerem przez dwie godziny grał w koszykówkę. Wygrał z Hiszpanem. Z powodu swojej pasji do kosza nieraz odniósł już kontuzję. W zeszłym roku wycofał się z 11 turniejów! Jego sztab tłumaczy mu, że się oszczędzał i dbał o siebie. - Nie robię tego, może z czasem to przyjdzie - mówi. Z trenerami i tenisowymi autorytetami też mu nie po drodze. - To jest komiczne, że ktoś taki jak ty mnie ocenia. Zajmij się sobą, dupku - odpowiedział na krytykę Rogera Rasheeda, znanego australijskiego trenera, prowadzącego kiedyś Lleytona Hewitta. Dostało się też Lleytonowi Hewittowi, który wolał go nie powoływać na ostatni mecz w Pucharze Davisa. Fantastyczny bilans z najlepszymi Pewnie dlatego dziś Krygios zajmuje 72. miejsce w rankingu ATP czyli w stawce jest blisko pozycji Huberta Hurkacza. Ale w 2016 roku był 13., miał wtedy 21 lat. Jako 19-letni chłopak zagra w ćwierćfinale Wimbledonu. Trzy razy grał w finałach turniejów ATP, w Acapulco sięgnął po piąte zwycięstwo. Tak jakby się odradzał. W Meksyku pokonał Nadala (nr 2 w ATP), Aleksandra Zwieriewa (3), Johna Isnera (9), zwycięzcę trzech Wielkich Szlemów Stana Wawrinkę. W poniedziałek awansuje w okolicę 30. miejsca w rankingu. Ale to, co szczególnie zwraca uwagę bilans meczów z najlepszymi współczesnymi tenisistami. Z Novakiem Djokovicem wygrał 2 mecze i nie przegrał żadnego, z Nadalem bilans wynosi 3-3, a z Federerem 1-3, ale dwa spotkania przegrał w trzecim secie 6-7. Wszyscy więc wiedzą o tym, że nie wykorzystuje swojego talentu i potencjału. - Gra dobrze jakiś gem, potem nie gra go w ogóle. Serwuje szybko i dobrze, potem nie serwuje wcale - oceniał jego grę w Acapulco Wawrinka. Taki jest też w życiu. Potrafi być bardzo zły, ale potrafi okazać szacunek i dobroć. Jest ukochanym synkiem mamusi, u której najlepiej lubi spędzać czas w domu w Canberze. W szatni - inaczej niż na korcie - jest podobno świetnym kumplem. Podczas ubiegłorocznego US Open kiedy przegrał z powodu kontuzji singla i właściwie nie mógł grać dalej, na drugi dzień przystąpił do deblowego pojedynku w parze ze swoim najlepszym przyjacielem Mattem Reidem. - Pomagał mi przez cały rok, a to był dla niego ważny mecz - wytłumaczył Kyrgios. W Melbourne niesforny tenisista założył fundację NK Foundation, która pomaga dzieciom z biednych rodzin. - Gram dla nich - powtarza. Podczas ostatniego turnieju na kortach Queeen’s Clubu zapowiedział, że przekaże 50 funtów od każdego zaserwowanego asa dla dzieci jednego z londyńskich szpitali. Gdyby jeszcze Kyrgios potrafił przy tym powstrzymać się od swych pretensjonalnych gestów, okazywać szacunek dla rywali, prowadzić się jak należy, byłby pewnie tenisistą idealnym. Olgierd Kwiatkowski